-O mój Boże. Tak się ciesze kochanie!-Wykrzyczała Alison biegnąc do mojego narzeczonego. Ściskała go i ucałowała jego poliki. Uśmiech cisnął mi się na usta, ale powstrzymałam go, patrząc na zszokowane miny moich rodziców. Mam wrażenie, że nie są zadowoleni. Zostawiając Grega, podeszłam do nich. Ukucnęłam przy ich krzesłach i złapałam ich dłonie.
-Mamo, tato...-Wyszeptałam.-Dlaczego nic nie mówicie?-Głos zaczął mi się łamać.
-Skarbie, nie wiemy co. Jestem z Ciebie taka dumna!-Powiedziała mama i zaczęła płakać. Cieszy się? O Boże! Przytuliłam się do niej i ja też zaczęłam płakać.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Rodzice dyskutowali z Alison na temat imienia, mimo że nawet nie znamy płci dziecka. A Adam i Sel... hm... nie było ich z nami. Byli w sobie tak zapatrzeni, że nie zauważali nikogo innego. Przyznam, że było to przeurocze! Goście już pojechali, a ja chodziłam po ogrodzie. Szpilki wzięłam w ręce i bosymi stopami chodziłam po idealnie przystrzyżonym trawniku. Podziwiałam każdy najmniejszy centymetr ogrodu. Czułam, że udało mi się. Lada moment będę miała męża, dziecko... do tego mam wspaniały dom. Chodziłam rozmyślając, nie miałam problemów. Przede mną przyszłość, która zapowiada się cudownie....
8 miesięcy później...
-Will, jadę do Grega.-Powiedziałam łapiąc kluczyki w dłoń.
-Poczekaj, skręcę wózek, to Cię zawiozę.-Powiedział, ale machnęłam na niego lekceważąco ręką i wyszłam.
Jechałam bardzo ostrożnie, więc nie szybko. Zatrzymałam samochód na parkingu podziemnym, znałam chyba każdy zakątek tego szpitala i każdego pracownika. Weszłam do windy, gdzie za ściany robiły lustra. Spojrzałam w jedno i uśmiechnęłam się. Dotknęłam brzucha i poczułam się bardzo kobieco. Zrozumiałam, że żeby wyglądać kobieco nie potrzeba żadnych obcisłych ciuszków na pół tyłka. Bóg stworzył kobiety by rodziły dzieci, nie oszukujmy się, że jest inaczej. Teraz czuję się potrzebna, kochana i noszę w sobie moje maleństwo.
*perspektywa Grega*
Chodziłem po sali z kąta w kąt. Nie mogłem doczekać się na Elisabeth. Tak strasznie chce zobaczyć jej reakcje, gdy dowie się, że już jutro wrócę do domu. Ciekawi mnie jak się czuje, co dziś robiła moja kochana narzeczona.
-Cześć!-Rzuciła torbę na łóżko, podbiegając do mnie. Pocałowałem ją delikatnie i ukucnąłem przed nią. Dotknąłem dłonią jej brzucha, poczułem kopnięcie dziecka.
-Jak się dziś czuje moja córeczka?-Pocałowałem brzuch i pogłaskałem.
-Jest strasznie nerwowa.-Zaśmiała się melodyjnie. Wstałem i usiadłem na krześle.-Chcesz mi coś powiedzieć?-Zmrużyła swoje duże oczy.
-Tak.-Złapałem jej dłoń i spojrzałem w oczy.-Jutro... wychodzę ze szpitala.
-Wspaniale, na jak długo?-Jej twarz się rozpromieniła.
-Na zawsze.-Uśmiechnąłem się szeroko. W oczach Elisabeth zaczęły zbierać się łzy.
-Tak strasznie się cieszę.-Wstałem i przytuliłem ją ostrożnie.
-Teraz nie muszę się martwić, że Anastasia wychowa się bez ojca.-Na samą myśl o tym, że mogłem je zostawić poczułem ukłucie.
-Będziesz cudownym ojcem.-Wyszeptała, chwyciłem jej twarz w obie dłonie.
-I mężem.-Dodałem.
Po kilku godzinach rozmawiania, oglądania bezsensownych programów telewizyjnych i planowania przyszłości, przyszła pielęgniarka, oznajmiając, że muszę iść pobrać krew. Wyniki muszą być pozytywne, bo inaczej nie wyjdę chyba nigdy z tego szpitala.
-To ja już pojadę do domu. Zadzwoń, kiedy dowiesz się jak z wynikami.-Pocałowała mnie na pożegnanie i wyszła. Miałem ogromną ochotę wybiec za nią i powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham. I tak też zrobiłem. Wybiegłem na korytarz.
-Elisabeth!-Krzyknąłem, a wzrok każdej osoby skupił się na mnie. Eli odwróciła się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.-Kocham Cię!-Wrzasnąłem. Dziewczyna odpowiedziała mi bezgłośnie "Ja Ciebie też". Pomachałem jej i czekałem aż się odwróci. Dopiero gdy to zrobiła, udałem się na wyniki.
-Wyniki przedstawi Panu lekarz za kilkanaście minut.-Wyszedłem z gabinetu, gdzie zrobiono mi badanie morfologiczne. Szedłem wolnym krokiem do mojej sali. Jeśli wyniki będą dobre, będę patrzał codziennie całymi godzinami na moją córeczkę, na moją narzeczoną. Termin ślubu postaram się ustalić jak najszybciej. Nie chcę tracić ani chwili. Wyobraziłem sobie, jak bardzo szczęśliwa będzie Elisabeth podczas zwyczajnych spacerów, zwyczajnych rozmów przed snem. Cieszy się z każdej małej rzeczy i docenia wszystko co ma. Jest cudowna. Kocham ją ponad wszystko.
Siedziałem na łóżku przeglądając kanały telewizyjne. Włączyłem wiadomości i nie zdążyłem nawet przeczytać jednego słowa, ponieważ wszedł do sali lekarz. Miał wyniki. Serce zaczęło mi bić bardzo szybko.
-Panie Jones...Mam wyniki.-Pokiwał smutno głową.-Jest mi przykro.-O nie, nie, nie. Tylko nie to!
-Ale...-Próbowałem coś powiedzieć, ale nie miałem na to siły.
-Jest mi przykro, że po takim czasie Pan nas zostawia!-Krzyknął i uśmiechnął się szeroko.
-A ja już Panu uwierzyłem!-Zaśmiałem się.
-Może Pan zacząć się pakować.-Podziękowałem mu i wyszedł. Przełączyłem na lokalną stację.
"Karambol w centrum miasta! Nie żyje ponad dwadzieścia osób! W śród zmarłych była narzeczona miliardera, Grega Jonesa. Kobieta była w ósmym miesiącu ciąży. Sanitariusze stwierdzili zgon, ale dziecko udało się uratować."- Usłyszałem głos dziennikarza. Zaraz, zaraz... Greg Jones to ja...
ELISABETH!
-KURWA MAĆ!!!
******************************************************************
Dziękuję wam, za wszystkie miłe słowa, za cierpliwość, i za to że czytacie te moje wypociny
Mam nadzieję, że będziecie pamiętać te opowiadanie.
i może pewnego dnia, gdy zakochanie się w seksownym miliarderze powiecie tak:
czytałam takie opowiadanie, u mnie musi skończyć się happy endem
i chcę was poprosić o zajrzenie na nowego bloga.
http://you-are-liar.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wam się spodoba
ily xx
i chcę was poprosić o zajrzenie na nowego bloga.
http://you-are-liar.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wam się spodoba
ily xx
Taki koniec. Ugh, Jak mogłaś tak skończyć ;c. Poryczałam się ;(
OdpowiedzUsuń@I_NeverGiveUp
cudowne opowiadanie!
OdpowiedzUsuń