Strony

31 lipca 2013

10.




-Po co?-Strasznie  się zdziwił i poczułam jak jego serce szybciej bije. On się strasznie tym przejął....

-Chciałabym wiedzieć…-Zatraciłam się jeszcze bardziej w objęciach chłopaka. Nie wiem przez ile czasu panowała cisza między mną a Gregiem. Zapewne minutę, może mniej, a odczułam to, jakbyśmy nie rozmawiali co najmniej kilka godzin. Tracę przy tym chłopaku rachubę czasu… Nie wiem jak to możliwe, że działa tak na mnie, a znam go bardzo krótko. Nie wiem jak określić stan w którym się teraz znajduję. Zakochanie? Zauroczenie? Nie…jest zbyt wcześnie, żeby w grę wchodziły jakiekolwiek uczucia. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Grega, co nie sprawiło mi przyjemności, ponieważ mogłabym w tym uścisku trwać nieskończenie długo… Dawał poczucie ciepła, bezpieczeństwa. Czego chcieć więcej? Właśnie. Niczego….-Mógłbyś odwieźć mnie już do domu?-Zapytałam. Tak naprawdę tego nie chciałam, ale nie mogę zapominać o Angeli.
-Tak szybko?-Jego oczy od razu posmutniały. Nie chciałam, aby był smutny, ale nie miałam wyjścia. Mogłabym z nim zostać, ale jutro jest poniedziałek, muszę chociaż troszeczkę się przygotować do zajęć. Usiadłam na łóżku, a Greg nadal stał tam gdzie wcześniej. Z mojej torby, którą trzymał Greg dobiegło kilka dźwięków przychodzących wiadomości.
-Zobaczysz kto to?-Zapytałam. Nie obchodziło mnie to, że będzie grzebał mi w torbie, bo przecież nie mam nic do ukrycia.
-Jasne.-Uśmiechnął się życzliwie. Po kilku minutach grzebania wyciągnął telefon. Odblokował go i w jego oczach zobaczyłam złość. Z twarzy nie wyczytałabym nic gdyby nie zaciśnięta szczęka. Nie chciałam znać odpowiedzi na zadane mu wcześniej pytanie. Mimo to mam podejrzenia.
-Greg?-Nie odpowiedział. Moje podejrzenia się pewnie sprawdzą… Gdy zobaczyłam jego oczy od razu wiedziałam, że to Pam lub Tom.-Kto do mnie napisał?-Zapytałam próbując ukryć moje silne zdenerwowanie.
-Pam i Tom.-Gorzej być nie mogło. Na samo wspomnienie tych imion, wraca do mojej głowy ten okropny widok ….
-Czego chcą?-Zapytałam dość surowo.
-Przeczytaj lepiej sama.-Podał mi telefon do ręki. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego barku i wzięłam się za czytanie tych wiadomości.

Od: Tom~Moglibyśmy się spotkać? Bardzo mi na Tobie zależy. Nie mogę normalnie funkcjonować bez Ciebie. Błagam Cię, Elisabeth! Kocham Cię!
Od: Tom~Dlaczego mi nie odpisujesz?! Pewnie jesteś z tym dzieciakiem co został u Ciebie na noc… Jest całkiem uroczy. Myślał chyba, że się go przestraszyłem…Żałosny jest, tyle Ci powiem. Mam nadzieję, że kiedyś zostawisz tego chłopczyka i mi odpiszesz.
Od Pam~Hej. Nie wiem co powinnam Ci powiedzieć… Nie mam odwagi spojrzeć Ci w oczy. Wiem, że nie powinnam. Nie będę się usprawiedliwiać, bo nie ma żadnego racjonalnego argumentu. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, nawet jeśli mi nie wybaczysz, to to się nie zmieni…

Co do cholery Tom sobie wyobraża?! Żeby obrażać Grega?! To już przesada! Nie wahałam się z odpowiedzią.
Do: Tom~Powinieneś się wstydzić! Obrażasz go, mimo tego że to właśnie On mi pomógł po tym jak to TY mnie skrzywdziłeś. Dzięki niemu czuję się teraz dobrze! Twierdzisz, że mnie kochasz?! Skąd mam pewność, że nie leżysz teraz w łóżku po męczącej nocy z jakąś dziewczyną?! Nie kocham Cię już! I nawet nie próbuj do mnie więcej dzwonić ani pisać, bo załatwię to inaczej! Mam nadzieję, że policja przemówiłaby Ci do rozsądku! I jeśli odpiszesz mi na tego sms, to wiedz, że pół godziny po przeczytaniu go będę już na komisariacie! Nic mnie przed tym nie powstrzyma. Żegnam.

-Nie będę się przejmować już tym całym zdarzeniem.-Powiedziałam do Grega i uśmiechnęłam się.
-Nie?-Zapytał zdziwiony.
-Nie. Dopiero teraz zrozumiałam, że gdyby nie to, to nie zdarzyłaby się jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu.-Wtuliłam się w jego tors i poczułam, że jego serce zaczęło raptownie szybko bić.
-A jaka to rzecz?-Głaskał to plecy, to włosy, a po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze.
-Ty. Nie poznałabym Ciebie.-Co ja gadam?! Nie mogę uwierzyć, że właśnie to powiedziałam. Jego serce zaczęło bić coraz mocniej, chwilę temu myślałam, że to już niemożliwe, ale jak zwykle byłam w błędzie.

26 lipca 2013

9.



Obudziłam się w jakiejś szpitalnej sali. Pamiętam, że upadłam gdzieś na korytarzu… Od razu przypomniałam sobie dlaczego się tam znalazłam. Greg! Ciekawe co z nim... Natychmiast wstałam ze szpitalnego łóżka i poszłam do najbliższego pokoju personelu. Okazało się, że Greg jest w domu. Jak to? Zostawił mnie? Było mi przykro…

Byłam wściekła. Jak on mógł mnie tutaj zostawić?! Szłam szybko z wzrokiem wlepionym w podłogę, dopóki ktoś nie stanął naprzeciw mnie. Nie miałam ochoty trudzić się i sprawdzać kim jest ta jakże wkurzająca osoba, więc zgrabnie ją ominęłam. Im bliżej byłam drzwi tym szybciej szłam. Poczułam, że ktoś chwyta moje ramię. Nie musiałam już się odwracać. To był Greg, poznałam jego zapach.
-Myślałam, że jesteś w domu.-Nadal stałam tyłem do niego.
-A ja myślałem, że nadal jesteś nieprzytomna.-Mogę się założyć, że właśnie wzruszył ramionami.
-Po co przyszedłeś?–Zapytałam  szorstkim dość głosem.
-Po Ciebie. Jesteś tu przeze mnie, więc odwiozę Cię do domu.-Pociągnął moje ramię tak, że zostałam zmuszona aby się do niego odwrócić.-Nie przywitasz się ze mną?-Wykrzywił ust w podkówkę. Nie wiedziałam, jak mam się z nim przywitać. Miałam podać mu rękę czy dać mu buzi? To naprawdę ciężka sprawa. Postanowiłam, że go przytulę. Zbliżyłam się nieśmiale do chłopaka i delikatnie objęłam objęłam rękami jego klatkę piersiową, ponieważ żeby zarzucić je na szyję musiałabym stanąć na palcach, a nie miałam na to chęci. Objął mnie ramionami tak jakby chronił mnie przed wszystkim co złe. Czułam się bezpieczna. Naprawdę…
-Idziemy już?-Zapytałam nie przerywając uścisku.
-Jeśli chcesz.-Greg wypuścił mnie ze swoich ramion i chwycił mnie za rękę. Kurde! Przecież nie jesteśmy razem, człowieku! Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku naszych dłoni, powodując trochę smutny, trochę zdziwiony wyraz twarzy chłopaka. Wyszliśmy ze szpitala i zastanawiałam się który to jego samochód… W końcu doszliśmy do szarego Range Rovera.
-T-to Twój samochód?-Zapytałam pod wrażeniem.
-Tak.-Zaśmiał się i otworzył drzwi od siedzenia pasażera. Oszołomiona wyglądem samochodu nie mogłam się poruszyć się z miejsca, dopóki mnie nie pogonił.
-Co Ci jest?-Zapytałam cicho, prawie szepcząc mając nadzieję, że mnie usłyszy.
-Nic...-Zaprzeczył dość głośno. Na tyle głośno, aby stwierdzić, że krzyknął. Podskoczyłam lekko na siedzeniu z powodu tego dźwięku.-Przejmujesz się?-Zapytał łagodnie.
-Nie wiem.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Odpalił silnik.
-Jak to nie wiesz?-Zmarszczył brwi.
-No tak to! Sama nie wiem… nie powinnam się tym przejmować, bo przecież Cię nie znam.-Nie przejęłam się tym, że byłam niemiła….
-Chcę Cię gdzieś zabrać.-Oznajmił mi. Nawet nie zapytał czy mam na to ochotę.
-Gdzie?-Trochę zaskoczyła mnie ta propozycja. Nikt mnie nigdy nigdzie nie zabierał…
-Niespodzianka!-Wyszczerzył się.
-Nie znoszę niespodzianek.
-Masz chyba dzisiaj zły humor, co?-Tak, mam, bo cholernie się o Ciebie martwię, mimo że Cię nie znam! Tak ciężko to zrozumieć?!
-Wydaje Ci się.-Zmusiłam się na lekki uśmiech. Zapadła cisza.


Poprzez drogę niewiele rozmawialiśmy. Prawie wcale…
-To tu.-Oznajmił wysiadając z samochodu. Nie widziałam wiele. Widziałam tylko niekończąco się długi żywopłot. Ciekawiło mnie bardzo gdzie jestem. Wysiadłam z samochodu gdy tylko Greg zgasił silnik. Chwycił mnie z rękę, nie poddawał się. Tym razem nie wyrwałam się z uścisku dłoni, tylko złapałam ją pewniej od niego. Pewnie bał się, że znowu mu na to nie pozwolę. Tym razem było inaczej. Czułam się zagubiona ponieważ nigdy tu nie byłam. Nawet nie śledziłam drogi, nie wiem jak długo jechaliśmy. Tak jakby ktoś wyciął to z mojej pamięci… Za bardzo się przejmuję zdrowiem Grega.
-Byłeś tu już kiedyś?-Zapytałam gdy dostrzegłam wielką bramę w stylu secesyjnym. Wiedziałam, że jest tu pięknie.
-Jestem tu codziennie. Nie byłem tu tylko ostatniej nocy. –Wzruszył ramionami.
-Byłeś u mnie.-Niezbyt go rozumiem…-Jesteś tu każdej nocy?
-Tak, ale mam nadzieję, że to się zmieni.-Powiedział, ścisnął mocniej moją dłoń.
-Nie rozumiem.-Pokiwałam głową i zmarszczyłam brwi.
-Nie musisz nic rozumieć, po prostu chodź.-Pociągnął mnie w stronę bramy. Wpisał kod i brama się otworzyła.  Szliśmy przez kilka minut przez ogród, na którego nie mogłam się napatrzeć! Wszystko starannie wypielone, podlane. Ani jednej chorej roślinki… Idealny!
W dali widać było już ogromny biały budynek. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak pięknego…no może pomijając Grega. Wróć! Nie myśl o nim tak, Eli…Nie myśl o nim tak!
-I jak Ci się podoba?-Zapytał i otworzył przede mną drzwi. Widok zabiera dech w piersiach! Otworzyłam szeroko oczy i pewnie buzię też.-Rozumiem, że bardzo.-Powiedział i zaśmiał się melodyjnie. Mimowolnie zrobiłam to samo.

Zwiedziłam cały wielki budynek i nie ukrywam, że rozbolały mnie nogi. Weszliśmy do jedynego obcego mi pomieszczenia.
-Jesteś pierwszą osobą, która tu weszła, nie licząc mojego ojca. To mój pokój.-Powiedział dumnie.
-Ty tu mieszkasz? To Twój dom?-Stałam jak wryta.
-Tak.-Mogłam się domyślić wcześniej.
-A gdzie Twoi rodzice?
-Mama zmarła przy porodzie.-Powiedział i spuścił wzrok. Złe pytanie… Wiem, że niełatwo rozmawia się na takie tematy, ale chciałam wiedzieć.
-A tata?-Podeszłam do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Zmarł półtorej roku temu na raka. Moja babcia też na to zmarła, więc to pewnie genetyczne… A on? On też jest chory? Nie... powiedziały...
-Przykro mi.-Nie wiedziałam co powiedzieć.-Pewnie za nim tęsknisz…
-Bardzo, ale od kilku dni jest mi lżej.-Dlaczego? Tak nagle jest mu lżej?
-Dlaczego?-Ah… jak zwykle ciekawska.
-Bo poznałem taką wspaniałą dziewczynę przy której zapominam o moich problemach.-Powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej. Wiedziałam, że mówił o mnie. Wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego… Te jego oczy. Tęczówki o tym pięknym, czekoladowym kolorze. Musnął delikatnie moje usta. Oblałam się rumieńcem.
-Uwielbiam kiedy się rumienisz, Eli. To takie urocze.-Powiedział i uśmiechnął się. Nie wiem od kiedy buraki są urocze, ale niech uważa sobie jak tam chce. Nagle mnie olśniło!
-Skoro to jest Twój dom, to co robiłeś w nocy ze swoją siostrą gdzie indziej?-Boże, to takie skomplikowane…  
-To dom mojej siostry.
-Ale powiedziałeś, że rodzice wyjechali…
-Jej rodzice. Sel nie jest moją biologiczną siostrą. Mój tata ożenił się Alison, jej matką gdy Sel miała jakieś 7, może 8 lat. Traktuję ją jak moją siostrę.
-Jesteś dobrym bratem.-Powiedziałam i poklepałam jego ramię.
-Ah… zapomniałbym. Mam Twój telefon.-Jak ja mogłam zapomnieć o telefonie?!
-Ale skąd go masz?
-Zemdlałaś i upadł Ci i gdy pytałem w której sali leżysz pielęgniarka dała mi go i prosiła, żebym go dał.
-Dziękuję.-Powiedziałam i od razu odblokowałam wyświetlacz. Jej… 56 nieodebranych połączeń od Angeli. I trzy od Pam?! Czego ona ode mnie chce?! Na samo wspomnienie o tym całym wydarzeniu pojawiły się łzy w moich oczach.
-To powiesz mi?-Wiedziałam od razu o co mu chodzi.
-Tak. Wróciłam z imprezy i widziałam mojego byłego narzeczonego...-Przerwał mi
-Toma?-Zapytał.
-Tak. Widziałam..-Nie wiedziałam jak odpowiednio dobrać słowa.-Po prostu przyłapałam go na zdradzie z moją najlepszą przyjaciółką. 
-A czemu sobie teraz o tym przypomniałaś?-Przytulił mnie, jednocześnie uspokajając... 
-Dzwoniła do mnie ta dziewczyna. 
-Po co?-Strasznie się zdziwił i poczułam jak jego serce szybciej bije. On się strasznie tym przejął....

11 lipca 2013

8.

-Takie pobudki mógłbym mieć codziennie.-O matko! Cholera! Po co ja to zrobiłam?! Moje poliki zaczęły mnie piec. Dobrze, że tego nie widzi.
-Wiem, że się rumienisz, Eli.-Jeszcze lepiej...
-Wcale się nie rumienię.-Zaprzeczyłam.
-Uwielbiam jak się rumienisz... szkoda.-Podstęp! Wiedziałam, że powiedział to tylko po to, żebym się do niego odwróciła. Ale i tak się odwróciłam. Zamiast powiedzieć "A nie mówiłem?!" chwycił moje poliki w swoje dłonie i przyciągnął moją twarz bliżej. Oparł swoje czoło o moje i patrzył mi głęboko w oczy. Ja robiłam to samo. Musiałam przerwać kontakt wzrokowy bo zrobiło mi się trochę niewygodnie. Usiadłam okrakiem na jego kolanach. Znowu wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
-Elisabeth, czy ja mógłbym...
-Mógłbyś co?-Nie miałam pojęcia co miał na myśli.
-Czy mogę Cię pocałować?-Tak! Powinieneś to zrobić w chwili kiedy się poznaliśmy!
-Nie.-Powiedziałam spuszczając wzrok na moje paznokcie. Przez kilka sekund nic nie powiedział. To co zrobił totalnie mnie zaskoczyło! Chwycił ponownie moje poliki i złączył nasze wargi. Zrobił to z pasją, namiętnością. Pocałował mnie tak, jakby miał mnie nigdy już nie zobaczyć. Zamknęłam oczy nie chcąc, aby ta chwila kiedyś się kończyła. Gdy nadeszła już ta okropna chwila, z którą nasze usta się od siebie odkleiły zauważyłam łzę, która spływała po jego policzku. Nie rozumiałam, ale też nie pytałam.
-Przepraszam.-Szepnął. Nie odpowiedziałam, tylko złączyłam nasze usta. Greg pogłębił nasz pocałunek. To było takie przyjemne, że w obawie przewrócenia się trzymałam się karku chłopaka jednocześnie przyciągając go bliżej mnie. Gdy okleiliśmy się od siebie oparł swoje czoło o moje. Nigdy nie czułam się tak dobrze. Nigdy... Mimo, że znam go tak krótko, to mogę powiedzieć, że jest najlepszą rzeczą jaka przytrafiła mi się w całym moim życiu. Chociaż tak samo twierdziłam kiedyś o Tomie.
-Chodźmy spać. Jest już późno.-Powiedział Greg bardzo płytko oddychając. Oboje mieliśmy problemy z oddychaniem po całym tym zajściu.


Obudziłam się a na dworze było już bardzo jasno. Próbowałam ignorować to, że promienie słoneczne raziły mnie nawet przez zamknięte powieki, ale po około minucie stało się to nie do wytrzymania! Wstałam w celu poszukiwań mojego telefonu. Natknęłam się na karteczkę, która od razu rzuciła mi się w oczy.
"Przepraszam, że nie zaczekałem aż się obudzisz, ale na prawdę muszę coś załatwić. Spotkajmy się Starbucks o 17! Mam nadzieję, że przyjdziesz!
Greg xx"
-Oczywiście, że przyjdę.-Powiedziałam sama do siebie.  Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 14!
Szlag! Mam tak mało czasu! Od razu pobiegłam do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic. Potem się ubrałam i zaparzyłam sobie kawę. Jeszcze jakieś drobne rzeczy i gotowe! Byłam gotowa do wyjścia. 16:15.
Idealnie. Postanowiłam, że przejdę się. Nie wiem dlaczego, ale denerwowałam się. Cały ranek siedział mi w głowie tylko jeden chłopak. Zawładnął moją głową a znam go naprawdę krótko... 
Doszłam do kawiarni i rzuciło mi się w oczy jakieś zamieszanie. Nie chciało mi się tam iść więc postanowiłam usiąść i zająć dla nas stolik, ponieważ Greg miał jeszcze jakieś 10 minut. Usłyszałam, że przyjeżdża karetka na sygnałach. Ah.... pewnie ktoś zemdlał i wszyscy nad nim sterczą i myślą, że to pomoże. Żałosne...  Spojrzałam jeszcze raz w stronę karetki i gdy zauważyłam kogo sanitariusze wiozą moje serce przestało bić. Greg! Wstałam i pobiegłam najszybciej jak mogłam w stronę karetki. Ratownicy już mieli zamykać tylne drzwi, ale zdążyłam wbiec do środka.
-Proszę stąd wyjść!-Powiedział jeden.-Nie mamy na to czasu! Pacjent jest w ciężkim stanie!-Krzyknął na mnie.
-Nigdzie nie idę! Jadę z nim!-Powiedziałam. Nawet nie wiedziałam, że płakałam...
-Dobrze. Porozmawiamy w drodze.-Poddał się. Chwyciłam Grega za dłoń i szlochając spojrzałam na ratownika.
-Co mu jest?- Zapytałam zdesperowana.
-Jest Pani jego dziewczyną?-Zapytał od razu.
-Tak.-Odpowiedziałam bez wahania.
-No więc Pan Jones jest nieprzytomny. Nie wiemy jeszcze dlaczego, ale gdy tylko się dowiemy będzie Pani o tym wiedziała. Sprawdzimy jego książeczkę.
Dojechaliśmy do szpitala. Czułam się słabo. To wszystko ze stresu, że może być chory, że coś może mu się stać. Gdy wieźli Grega na...gdzieś, nie mam pojęcia gdzie, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czułam, że upadłam...

3 lipca 2013

7.

-Czy on coś Ci zrobił?-Zapytał opiekuńczym głosem Greg.
-Nie. Ale gdyby nie Ty..-Zawahałam się. Nie chciałam nawet mówić, a co dopiero myśleć co mogłoby się stać. Chłopak usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. Wyprostował nogi i usadowił mnie na nich. Plecami opierałam i jego klatkę. Cały czas zanosiłam się od płaczu.
-Już dobrze.-Wmawiał mi głaszcząc moje włosy i delikatnie kołysząc.
-Nie jest dobrze, Greg... Za miesiąc miał zostać moim mężem. On chciał mnie zgwałcić!-Zatraciłam się coraz głębszym płaczu. Poczułam jak jego serce bije dużo szybciej.
-Obiecuję, że ten bydlak nigdy więcej się do Ciebie nie zbliży.-Zacisnął swoje ramiona na mojej talii.
-To niemożliwe. On będzie robił co będzie chciał. Nikt mu tego nie zabroni.-Zaczęłam się uspokajać. Czułam się bezpieczna w jego ramionach.
-Wszystko jest możliwe, jeśli tylko się chce.-Powiedział łagodnie i pocałował mnie w czubek głowy.-Obiecuję.-Byłam zmęczona tym wszystkim. Zaczęłam zasypiać.-Nigdy więcej nikt Cię nie skrzywdzi. Nikt...-Było mi idealnie w jego ramionach...Odpłynęłam do błogiej krainy snu.



Otworzyłam oczy bardzo powoli. Nie chciałam, żeby jasne światło mnie zaczęło razić. Ku mojemu zdziwieniu było jeszcze ciemno a ja siedziałam na kolanach Grega. Dopiero po chwili wydarzenia sprzed kilku godzin zaczęły napływać do mojej głowy. Nie chciałam znowu się rozkleić, więc postanowiłam wstać tak ostrożnie, żeby nie obudzić chłopaka. Gdy tylko się ruszyłam jego ramiona zacieśniły uścisk na mojej talii.
-Nikt Cię nie skrzywdzi Eli...Obiecuję...-Wymamrotał przez sen. Uśmiechnęłam się. Była taki słodki i bezbronny. Tak bardzo byłam wdzięczna za uratowanie mnie przed tym kretynem. Zachował się jak bohater. Mój bohater...Musnęłam delikatnie jego usta. Jego usta są tak delikatne..miękkie... Jak jedwab. Nie zareagował na mój krótki pocałunek, więc postanowiłam jeszcze raz zakosztować tej przyjemności. Tym razem moje wargi odkleiły się od jego po kilku sekundach. Nic... Miałam ochotę zrobić to jeszcze raz, ale postanowiłam nie ryzykować. Ponownie oparłam głowę o jego klatkę piersiową i czekałam aż się obudzi.
-Takie pobudki mógłbym mieć codziennie.-Usłyszałam po kilku sekundach....