przeczytaj notkę pod rozdziałem, a głównie to co jest na czerwono!
____________________________________________________________________
Czuję, jakbym zostawiła tam cząstkę siebie. Czy to normalne? Czy to normalne, że żywię takim uczuciem praktycznie obcego mi człowieka? Jedyne uczucie jakie ogarnia mnie od rana, to pustka...totalna pustka. Czuję się przytłoczona tym całym bogactwem, które nie należy do mnie, nie pracowałam na to... To wszystko wydaje się jak sen. Momentami koszmar.
-Rozmawiałaś z lekarzem?-Zapytał mnie Will, gdy usiadłam na siedzeniu pasażera.
-Tak.-Odpowiedziałam cicho. Nie chcę o tym teraz mówić, ale rozumiem, że Will też się o niego martwi.
-Powiesz mi co z nim?-Przekręcił kluczyk i nim zdążyłam zebrać myśli, aby mu odpowiedzieć odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Teraz chyba jedziemy do banku.
-Więc... Nie wiem zbyt wiele.-Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się paznokciami.-Lekarz powiedział, że szanse na powrót do zdrowia są...-poczułam, jak w gardle rośnie mi wielka gula. Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Oczy zaczęły wypełniać łzy.-znikome. On może umrzeć.-Zakryłam twarz dłońmi i za wszelką cenę starałam się powstrzymać natarczywie napływające łzy.
-Eli, nie powinnaś płakać. Uwierz, że będzie dobrze. Pamiętasz, jak powiedział Pan Jones?-Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Nie bardzo wiedziałam co ma na myśli.-Gdy lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, to Ty go utrzymywałaś przy życiu. On uwierzył. Ty też uwierz, Elisabeth. To jedyne co możesz zrobić.-Ma racje.
-Tak, powinnam uwierzyć.
-Musisz, jeśli chcesz, żeby wyzdrowiał.
-Oczywiście, że chcę.-Wyszeptałam.
Samochód zatrzymał się przed budynkiem banku. Czy właśnie za chwilę będę miliarderką? Czy właśnie tego chcę?
-Nie mogę uwierzyć, że mnie oszukał.-Warknęłam wychodząc z budynku.
-Pan Jones Cię nie oszukał, tylko zachował prawdę.-Will próbował mnie uspokoić. Na marne...
-Jasne! Bo przecież po co mówić, że dostane dwie karty? I po co mówić, że na jednej jest dwadzieścia razy więcej niż na drugiej! Po co?-Wymachiwałam rękoma i krzyczałam na biednego, niewinnego Willa.
-Teoretycznie to dwadzieścia jeden razy więcej, Elisabeth.
-Ugh! Jedźmy już do domu. Do mojego domu!
-T-tak jest.-Super. Przestraszyłam go. Będzie mnie teraz uważał za niezrównoważoną. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Starałam się uspokoić i całkiem nieźle mi to wyszło.
-Will.-Szepnęłam zawstydzona moim nagłym wybuchem.
-Hm?
-Chciałam Cię przeprosić. Ja... To wszystko mnie przerasta.
-Wiem, Eli. Byłem pod ręką, dlatego na mnie naskoczyłaś. Nie dziwię Ci się. Jesteś silna, bo nie każdy by zniósł tyle co Ty.
-A jeszcze tyle przede mną.
-Właśnie.
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do mojego mieszkania.
-Wezmę tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-Zapewniłam Willa, gdy otwierałam drzwi.
-Mogłaś powiedzieć wcześniej, to kupiłbym sobie jedzenie i wziąłbym książkę.
-Nie, najpotrzebniejsze rzeczy.-Powiedziałam sylabując aby zrozumiał.
-Przecież wam, kobietom wszystko jest potrzebne.-Zachichotałam i ruszyłam na poszukiwanie mojej walizki.
-Chcesz coś do picia?-Krzyknęłam z mojego pokoju.
-Poradzę sobie.-Rozpoczęłam pakowanie się.
Podczas pakowania "najpotrzebniejszych" rzeczy, zrozumiałam, że moi rodzice nie wiedzą nic, o moim życiu. Powinnam im to mówić? Jak oni zareagują no to, że jej córka dostała dwie karty, na jednej 4, a na drugiej 84 miliardy. Jak zareagują, że mam dom, za nie wiadomo ile pieniędzy i służbę? Ciekawe co oni na to, że mam nowego chłopaka? Nie wiedzą nawet, że rozstałam się z Tomem. Muszę im o tym powiedzieć. O wszystkim.
-Gotowe.-Powiedziałam ciągnąc walizkę, przez pokój, w którym powinien być Will.-Will? Gdzie jesteś?-Nie wiem dlaczego, ale zaczął rosnąć we mnie niepokój. Zaczęłam szukać go po całym mieszkaniu. Nigdzie go nie było. Weszłam do pokoju Angeli, byłego już pokoju, i zobaczyłam, że śpi na jej łóżku. Ogromnie mi ulżyło. Nie mam pojęcia dlaczego tak strasznie się przejęłam. Może jestem rozkojarzona przez wspaniałą noc z Gregiem? Zaczerwieniłam się na to wspomnienie. A może po prostu przydałby mi się odpoczynek? Czuję, że to dopiero początek.-Will. Możemy już jechać.-Podeszłam do niego i delikatnie potrząsnęłam jego ramionami.
-Um... Tak, tak, Ana. Już wstaję.-Wymamrotał przez sen.
-Ana?-Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się.
-Eli?-Usiadł, zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła.
-Zasnąłeś, gdy na mnie czekałeś.-Zaśmiałam się.
-Gdy pakowałaś najpotrzebniejsze rzeczy?-Zaśmialiśmy się oboje.-Możemy już jechać?
-Tak jest!-Zasalutowałam i udałam się w stronę drzwi ciągnąc walizkę.
-Ja to wezmę.-Zabrał mi walizkę i przeniósł ją przez próg. Zamknęłam drzwi i zeszliśmy po schodach.
Gdy siedzieliśmy już w samochodzie zaczęłam zastanawiać się, kim jest Ana.
-Kto to Ana?
-To moja narzeczona.-Uśmiechnął się dumnie, a mi zrobiło się przykro.
-Wszystko w porządku?-Zapytał zmartwiony moją nagłą zmianą nastroju.
-Tak, pewnie.-Nie, nie jest. Zdałam sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej nigdy nie dojdziemy do tego etapu z Gregiem.
-Elisabeth. Daj spokój będzie dobrze.-Will uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
-A jak nie? Co ja wtedy zrobię?-Nie mogę się rozpłakać. Wystarczy, że płakałam przez cały czas w szpitalu.
-Nie dopuszczaj do siebie takiej myśli! Przestań wreszcie patrzeć na to tak pesymistycznie! Będzie dobrze. Zrozum to!
-Ale ja nie potrafię. Tak strasznie się martwię. Lekarz nie dał mi powodów, aby patrzeć na to pozytywnie. Spójrz prawdzie w oczy, Will. Nie jest dobrze.
-Ale będzie.-Westchnęłam głośno.
-Obyś miał rację.
Kręciłam się po domu, a raczej zamku, fortecy, jakkolwiek by to nazwać, nie mogłam znaleźć sobie żadnego zajęcia. Może to ten moment, gdy powinnam porozmawiać z rodzicami? Wzięłam do ręki telefon i wyszukałam numer mamy. Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.
-Cześć mamo. Jesteście zajęci?
-Nie, jest niedziela. W niedzielę nigdy nie jest się zajętym.-Zaśmiała się do telefonu. Jej melodyjny śmiech przyprawił mnie o uśmiech. Tak strasznie się stęskniłam za moimi rodzicami.
-Mogę gdzieś was zabrać? Muszę z wami porozmawiać.-Starałam się wypowiedzieć to jak najmniej podejrzliwym tonem.
-Coś się stało?-Zaniepokoiła się.
-Wszystko w porządku. Będę pod waszym domem za godzinę. Czekajcie na mnie.-Zakończyłam rozmowę, bo pewnie ciągnęłaby mnie za język...jak to mama.
Od razu udałam się do garażu i wsiadłam do samochodu Grega. A raczej mojego...
Idealnie wyrobiłam się w czasie. Dość długo nie jeździłam samochodem, więc przyznam, że dojechałam szybko. Rodzice akurat wychodzili z domu. Wyszłam z samochodu i uściskałam ich najmocniej, jak tylko potrafiłam.
-Oh, Eli...Tak bardzo tęskniłam.-Powiedziała mama, łamiącym się głosem.
-Ciężko mieć dorosłą córkę.-Zaśmiał się tata.-Tęsknota nas kiedyś wykończy, zobaczysz.
-Nie tylko Ciebie, tato.-Zaszkliły mi się oczy i wyobraziłam sobie, jak bardzo będę tęsknić za Gregiem, gdyby go zabrakło.
-Skarbie, co się u Ciebie dzieje? Coś nie tak z Tomem?
-Mamo, wejdźmy do samochodu. Porozmawiamy tam.
-Wypożyczyłaś samochód?-Zapytał tata, gdy dostrzegł Range Rovera.
-W samochodzie porozmawiamy.-Westchnęłam.
-A gdzie konkretnie jedziemy?-Zapytała mama.
-Do mojego domu.-Nowego, który jest mój, ale nie mój. Wsiedliśmy do samochodu.
-Więc...Eli, co chciałabyś nam powiedzieć?-Niecierpliwy jak zawsze.
-Może zacznę od tego, że nie chcę mieć nic wspólnego z Tomem. Zdradził mnie z Pam i przyłapałam go na tym.
-O mój Boże, kochanie, tak mi przykro mi bardzo. Jak się trzymasz?-Ok, może wyglądam na załamaną, ale nie dlatego.
-Jest dobrze. Poznałam Grega.
-Tak szybko?
-Tak. I pokochałam go w taki sposób, w jaki nigdy nie kochałam Toma.
-Ale to chyba za szybko, żeby kogoś pokochać.
-Gdybyś tylko znała Grega, zrozumiałabyś, że to jest wspaniały człowiek.
-Chciałbym go poznać.-Wtrącił się tata.
-To niemożliwe. Greg leży w szpitalu. Ma białaczkę.
-O Boże, Elisabeth, ja nie wiem co mam powiedzieć. Czego jeszcze się dzisiaj dowiemy od Ciebie? Czuję, że to nie wszystko.-Dlaczego ona zna mnie tak dobrze?
-Greg najprawdopodobniej umrze, i wszystko co ma, przepisał na mnie.
-Wszystko co ma?-Zapytał tata.
-Hotel, willę, samochody, 88 miliardy.-Wypowiedziałam bez tchu.
-Willę?-Zapytała mama.
-Samochody? Jakie? Ile ich jest?-Mężczyźni...tylko samochody.
-Tato, to nie istotne.
-Tak, masz rację. Przepraszam.-Odchrząknął.-Ile miliardów?-Przewróciłam oczami.
-Chcę, żeby w moim mieszkaniu zamieszkał Adam. Ma już dziewiętnaście lat.
-To nie jest temat na tę chwilę. Chcę poznać Grega.
-Mamo, on jest teraz bardzo słaby.
-Jak go poznałaś?
-To długa historia. Wejdziemy do domu, zaparzę herbatę i wszystkiego się dowiecie. Obiecuję wam.
Dojechaliśmy do bramy. Zadzwoniłam i powiadomiłam Willa, że to ja. Rodzice patrzyli przed siebie, jakby nie mogli uwierzyć własnym oczom. Zaparkowałam samochód przed drzwiami wejściowymi.
-Jak tu pięknie. Cudowny ogród.-Powiedziała moja mama. Jakbym widziała siebie, gdy pierwszy raz tu byłam.
-Też mi się podoba.-Zdałam sobie sprawę, że już jest ciemno. O tej porze ogród wygląda jeszcze piękniej. Lampki oświetlają praktycznie całą jego powierzchnię. Idealnie, aby posiedzieć z ukochanym na ławeczce i rozmawiać do wschodu słońca. Czy to mnie kiedyś spotka?
Weszliśmy do środka. Rodzice rozglądali się, zwiedzali, podziwiali. Zostali w salonie, a ja poszłam do kuchni zrobić herbatę. Natknęłam się na kobietę w fartuszku. To chyba Doris. Greg coś o niej wspominał.
-Dzień dobry, Doris.-Uśmiechnęłam się ciepło do kobiety.
-Witaj, panno McAdams.-Sprawia wrażenie przemiłej osoby.
-Proszę Cię, mów mi Eli.-Podałam jej dłoń, którą bez zastanowienia uścisnęła.
-Potrzebujesz czegoś?
-Przyszłam zrobić rodzicom herbatę. Nie spodziewałam się tutaj kogokolwiek.
-Ja zrobię herbatę. Gdzie ją podać?
-Nie trzeba. Poradzę sobie sama.
-Eli, to moja praca. Tym zarabiam na życie, nie możesz mnie wyręczać.-Powiedziała i wskazała ręką na drzwi.
-Będę w salonie.-Przewróciłam oczami, po czym zaśmiałyśmy się obie i wyszłam. Podeszłam do rodziców.-Doris zaraz przyniesie herbatę dla was.
-Kim jest Doris?-Zapytał tata, a mama spojrzała od razu na niego i zmarszczyła brwi.
-Gosposią.
-Masz tu gosposie? Serio?
Opowiedziałam rodzicom o wszystkim co mnie spotkało i okazali się być bardzo wyrozumiali.
Przez dwa tygodnie moje życie wyglądało tak: dom, szpital, dom, szpital, dom, szpital....
Z każdym kolejnym dniem, stan Grega się poprawiał. Wyglądał pogodniej, nie był już taki blady.
Weszłam do pokoju szpitalnego Grega i nie zastałam go. Łóżko było idealnie pościelone. Serce przestało mi bić, a w głowie zaczęło mi się kręcić. Nogi miałam jak z waty. Czy to możliwe? Czy tak miało być? Cholera! To niemożliwe. Bardzo powoli podeszłam do łózka i nie zdążyłam usiąść, padłam na kolana, przed łóżkiem i zaczęłam głośno płakać. Czułam, że to koniec świata. Nic już nie miało znaczenia. Ludzie przechodzili korytarzem, a ja klęczałam, płacząc za moim ukochanym. To niemożliwe.
-Elisabeth?-Poznam ten głos zawsze i wszędzie. To głos Grega. Czy ja mam już urojenia?-Eli, skarbie, nie płacz.-Głos był coraz głośniejszy.Starałam się to ignorować, dopóki ktoś nie klęknął naprzeciw mnie. Spojrzałam na tą osobę i to był Greg.-Dlaczego płaczesz?-Przytulił mnie. O mój Boże! On żyje!
-Myślałam, że Ty....-Próbowałam się uspokoić.
-Nie zostawię Cię tak szybko. Obiecuję.-Pocałował mnie w czoło.-Kocham Cię.
-Ja ciebie też.-Uspokoiłam się po chwili i wstaliśmy z podłogi.-Dlaczego jesteś normalnie ubrany?
-Na tydzień mogę iść do domu.-Uśmiechnął się szeroko.
-To wspaniale.-Uścisnęłam go z całych sił, a on to odwzajemnił. Czuję, że ma więcej siły niż dwa tygodnie temu.
-Chciałbym, żebyś zaprosiła swoich rodziców na dzisiejszy wieczór. Doris przygotuje kolację.-Powiedział, gdy wrzucaliśmy walizki do samochodu.
-A jaka to okazja?-Uniosłam brwi zaciekawiona.
-Chcę ich poznać.-Otworzył drzwi od strony pasażera, abym zajęła miejsce.
-A oni Ciebie.-Zatrzasnęłam drzwi i pociągnęłam Grega za koszulkę, tak że stał bardzo blisko mnie i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek i pchnął mnie na samochód, a on przyparł do mnie swoim ciałem. Całował mnie namiętnie, a mi aż brakowało tchu.
-Brakowało mi tego.-Powiedział i odsunął się ode mnie.
-Mi też.-Otworzyłam drzwi od strony pasażera.-Ja prowadzę.-Pokazałam ręką, żeby wszedł, na co nie zareagował.-Zaproszenie mam Ci wysłać?-Zaśmiał się i usiadł. Zatrzasnęłam za nim drzwi i zajęłam swoje miejsce. Przekręciłam kluczyk i ruszyliśmy w drogę.
-Załóż dzisiaj sukienkę, którą miałaś podczas mojej imprezy pożegnalnej.-Powiedział i położył rękę na moim kolanie, a moje serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko.
-Do-dobrze.-Wyjąkałam.-Pozwól skupić mi się na drodze.-Zaśmiał się i zabrał swoją dłoń.
Weszliśmy do domu i zastaliśmy Angelę i Lewisa. Mogę powiedzieć, że mieszkają tu ze mną.
-Jak dobrze Cię wiedzieć.-Krzyknął Lewis i rzucił się na niego z przyjacielskim uściskiem. Po chwili Greg przywitał się również z Angelą.
-Przyjdźcie na kolację o 18. Ubierzcie się elegancko.
-To dziś? O Jezu! Nie mogę się doczekać!-Pisnęła Angela.
-Pójdę wziąć prysznic.-Burknęłam i wyszłam z holu. Słyszałam, że ktoś za mną idzie, ale zignorowałam to, ponieważ momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam szybko do łazienki i zwróciłam całą zawartość mojego żołądka. Po raz kolejny. Mam tak od tygodnia. Może to ze stresu? Usłyszałam pukanie, a raczej walenie w drzwi. Spuściłam szybko wodę i opłukałam gardło.
-Elisabeth! Wszystko dobrze?-Krzyczał Greg.
-Wejdź.-Powiedziałam spokojna.
-Wymiotowałaś.-Warknął.
-Wiem, widocznie reaguję tak na stres.-Wzruszyłam niewinnie ramionami.
-Od jak dawna?-Wywiad przeprowadza czy co?
-Od tygodnia.-Zmarszczyłam brwi.
-Poczekaj tu.-Wyjął telefon z kieszeni i wyszedł. Postanowiłam wreszcie wziąć prysznic. Rozebrałam się i odkręciłam wodę. Gdy temperatura była odpowiednia, weszłam do kabiny i zamknęłam ją. Zauważyłam, że do łazienki wszedł Greg. Na Boga! Jestem naga.
-Mogę się przyłączyć?-Oh, oczywiście, że może...
-Jasne.-Zaczął zdejmować z siebie ubrania a ja obserwowałam każdy jego ruch. Wszedł do kabiny i od razu mnie pocałował. Wyciągnął z mojej dłoni szampon do włosów i nalał sobie go na dłoń.
-Pozwolisz?-Czy chodzi mu o włosy?
-Mhm.-Zaczął masować skórę mojej głowy i od razu się rozluźniłam. Umyliśmy nawzajem nasze ciała i wyszliśmy spod prysznica. Wytarliśmy się i założyliśmy szlafroki, po czym udaliśmy się do pokoju Grega.
-Śpisz w tym pokoju?-Zapytał Greg i usiadł na łóżku.
-Tak, chyba nie masz nic przeciwko?
-Jasne, że nie. Za chwile 18, kochanie.-Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Greg wyszedł na chwilę z pokoju. Wrócił z niewielkim pudełkiem w ręku.-Idź, zrób to, co tam trzeba i wróć.-Podrapał się po karku i podał mi pudełeczko. Test ciążowy? Odruchowo się zaśmiałam.
-Dobrze się czujesz, Greg? Dlaczego muszę to robić?
-Um... bo... musimy się upewnić.-Nagle mnie olśniło. Wymioty? Przemęczenie? O Boże... On ma racje.
-Tak, dobry pomysł.-Nerwowym krokiem podążałam do najbliższej łazienki. Zrobiłam to, co tam trzeba, jak określił to Greg i poczekałam. Czekałam chwilę, a wydaje mi się, że to cała wieczność. Spojrzałam na test i zobaczyłam dwie kreski. Dwie kreski! O Matko... Jestem w ciąży. Minęły dwa tygodnie, więc można już to stwierdzić. Nie wiem czy mam się cieszyć. Boję się reakcji Grega. Wybiegłam z łazienki i biegłam przez hol. Powoli i cicho otworzyłam drzwi od pokoju Grega. Weszłam.
-I co?-Zapytał zniecierpliwiony.
-A z jakiej odpowiedzi cieszyłbyś się najbardziej?-Spuściłam głowę.
-Proszę Cię, powiedz.-A jak się nie ucieszy?
-Będziesz miał dziecko.-Powiedziałam i obserwowałam jego reakcję. Uśmiechnął się.-Cieszysz się?
-Oczywiście, że tak.-Podszedł i pocałował mnie czule. Będę mamą? Ja?
-Nie martw się. Damy sobie radę, kochanie.-Przytuliłam się do jego torsu.-A teraz ubieraj się. Masz jeszcze 10 minut.-Co?! 10 minut? Poszłam do łazienki i szybko musnęłam rzęsy czarnym tuszem do rzęs, a na powieki nałożyłam ciemnoszary cień. Usta pomalowałam czerwoną szminką a włosy rozpuściłam. Weszłam do pokoju i założyłam sukienkę i czarne szpilki.
-Możesz chodzić w szpilkach?-Zapytał mnie Greg, który był już ubrany.
-Spokojnie, to dopiero początek.
-No tak. Jesteś lekarzem. Znasz się na tym.-Zaśmiał się i zeszliśmy na dół.
W jadalni czekali na nas moi rodzice, Adam, Lewis, Angela, Sel i jakaś kobieta.
-Alison, to moja dziewczyna. Elisabeth.-A więc to jest Alison?
-Miło mi Panią poznać, wiele o ani słyszałam.
-Ja o Tobie również, moja droga.-Alison wróciła do stołu, i chyba powinnam przedstawić Grega rodzicom.
-Mamo, tato. To jest właśnie Greg. Mój chłopak.-Dodałam dumnie.
-Christian, miło mi.-Przedstawił się mój tata.
-Mi również.-Podali sobie dłonie.
-Amelia.-Pocałował moją mamę w dłoń.
-Adam, braciszku-poczochrałam jego blond włosy-poznaj Grega.
-Siema.-Przybili sobie piątkę. Poszłam przywitać się z Sel i wszyscy zabraliśmy się za jedzenie. Każdy zajęty był dyskutowaniem, dopóki Greg nie przerwał.
-Zaprosiłem was tu w konkretnym celu.-Greg wstał i podszedł do mnie. Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na środek pomieszczenia. Staliśmy na przeciwko sobie, aż nagle uklęknął przede mną.Wyciągnął z kieszeni pudełeczko i otworzył je, a moim oczom ukazał się przepiękny srebrny pierścionek. -Elisabeth McAdams, czy zostaniesz moją żoną?-Zapytał i wyciągnął pudełko w moją stronę. Mężczyzna mojego życia właśnie prosi mnie o rękę? Najcudowniejszy mężczyzna właśnie prosi mnie o rękę! Ojciec mojego dziecka... Nigdy nie śniłam o tym. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Wyciągnął pierścionek. Bez zastanowienia wsunęłam palec.
-Oczywiście, że tak!-Pisnęłam, a Greg nie wstając przytulił się do mojego ciała. Podniósł się i pocałował mnie czuje.
-Kocham Cię.-Powiedział, i nagle wszyscy goście zaczęli bić brawa. Spojrzałam w ich stronę i nie dostrzegłam ani jednej osoby, która by się nie wzruszyła.-Skoro jesteśmy już w centrum uwagi, chcielibyśmy powiedzieć wam coś, o czym dowiedzieliśmy się kilka minut przed rozpoczęciem kolacji.-Chwycił moją dłoń i pocałował ją.-Ja i moja wspaniała narzeczona spodziewamy się dziecka!
______________________________________________________________
cześć! powracam zza światów, a mianowicie skończyła mi się kara.
taaaak!
poudawałam grzeczną dziewczynkę itp itd
rozdział jest do dupy, wiem, ale musicie mi wybaczyć bo właśnie jest 03:03.
O BOŻE! GODZINA DUCHÓW!
aaaaaaaaaa!
a, no i błędów pewnie dużo jest.
dobra, nie ważne. odstawię strach na bok....
mam pytanie.
czy gdybym zaczęła pisać nowe opowiadanie, to czytalibyście je?
bo podczas kary natchnęło mnie i uważam, że to byłby dobry pomysł.
i mam prośbę.
jeśli chcecie być informowani, to piszcie nazwy w komentarzach pod postem INFORMOWANI, albo w zakładce, jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale zrobię na pewno.
bo miałam wszystkich zapisanych na notebooku ale go pożyczyłam dla cioci i tak wyszło, że nie wiem kogo informować, bo mogę kogoś pominąć i przepraszam z góry.
ejejejejejej, to nie koniec!
nie spodziewaliście się, tego nie? bo wiecie.... ta ciąża, oświadczyny.
SZOK O.o
to tyle. dziękuję. dobranoc.
KC
OMG OMG *o* jkzsdnshjfbhsagsjafhewsbdujwndbdbwugvb cfjh świetny, cudowny zresztą jak zawsze dhfnedfuba nie mogę się doczekać następnego :3
OdpowiedzUsuńHej kochanie <3 Wiec na poczatku chce cie bardzoooo przeprosic bo wiem,zaniedbalam! ale tak nadrobilam wszystko i omg laska !! rozwalasz! *.* Kochanie,wszystko jest idealnie i nawet nie widze bledlow hihi ;p chcialam ci jeszcze podziekowac o informacji na tt haha dziekuje ze o mnie pamietalas mimo,ze ja nawalilam! dobze ze niekonczysz ! Omg ale teraz tak sie jaram haha <3 Dzieki slonko,kocham cie <3 @KissNobody
OdpowiedzUsuńSiedzę i uśmiecham się do laptopa :> To było świetne. Czuję się wspaniale czytając Twoje rozdziały. Niektóre opowiadania strasznie przytłaczają, albo wprawiają w smutny nastrój, ale nie Twoje. Mimo tylu smutnych wydarzeń i tak mam nadzieję na ich szczęśliwe zakończenie. Strasznie podobał mi się moment jak Greg ucieszył się na wiadomość o dziecku. To było przesłodkie! <3
OdpowiedzUsuńJuż z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
No i oczywiście inne Twoje opowiadania będę czytała również z zapałem i podziwem :D
Ojeju nie spodziewałam się tego. Jesssuuu...
OdpowiedzUsuńA kolejne Twoje opowiadanie będę czytać z przyjemnością xx
@I_NeverGiveUp
Jeej! Tęskniłam za tobą! Rozdział jest cudowny! I taki słoodki <33 Kocham to opowiadanie! ♥
OdpowiedzUsuńJasne że bym czytała :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. I dziękuje za informację ;*
Kocham cię, @klaudia_0304 xx
Rozdział jest świetne. Czekam na następny. Zapraszam do mnie. :) <3 http://onedirectionolusiek.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńG-E-N-I-A-L-N-E!
OdpowiedzUsuńO jezu gsftwfjyrdcvgd
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Masz talent dziewczyno i mam nadzieje ze dasz mi znac gdy napiszesz nowe opowiadanie hdchrchrch kocham Cie <3 N.
Jeju super to jest <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://onedirection100798.blogspot.com/
Jeśli będziesz miała ochotę to skomentuj ; ))
I jakbyś mogła to zaobserwuj ; ) Ja też obserwuje ; )
Pisz dalej nie mogę się doczekać <3