Prawie całą noc nie spałam. Czułam się okropnie z myślą, że
zostałam całkiem sama. Wiem, że powinnam się cieszyć szczęściem Angeli, ale nie
jestem w stanie. Powinnam mieć inne myśli podczas drogi na zajęcia. Mniej
przygnębiające, bo jak tu myśleć o szkole? Mam nadzieję, że ten dzień się
szybko skończy…
-Nareszcie.-Powiedziała z ulgą Angela i otworzyła drzwi
wyjściowe.
-Jak tam się mieszka?-Zapytałam udając, że mnie to cieszy.
-Jest naprawdę świetnie. A co tam u Ciebie? Nie wyglądasz na
zadowoloną.-Położyła rękę na moim ramieniu.
-Po prostu się nie wyspałam.-Nie chce jej dołować moimi
sprawami. Skoro jest szczęśliwa, to niech tak już zostanie.
-Zapisujesz się na ten wolontariat?-Zapytała ale nie byłam w
stanie zrozumieć o co jej chodzi. Myślami byłam gdzie indziej i z kim innym….
-Co?-Zmarszczyłam brwi.
-Wykładowca opowiadał, że potrzebują w szpitalu
wolontariuszy.-Ah, no tak…Zapominałam. Może to całkiem dobry pomysł, zajęłabym
się czymś pożytecznym.
-Raczej tak.-Uśmiechnęłam się najnaturalniej jak tylko
potrafiłam.-A Ty?
-Nie, Lewis mnie nie wypuści.-Puściła mi oczko. Zauważyłam,
że zbliżamy się do miejsca, w którym nasze drogi się rozejdą.
-To do jutra.-Ucałowałam jej policzek.
-Pa, kochana.-Chciałam jak najszybciej być w domu. Te ciągłe
myśli o Gregu nie pozwalają mi na nic. Nie rozumiem, dlaczego to mnie tak
zabolało… Przecież nie byliśmy nawet razem. Weszłam do klatki schodowej i
zajrzałam do skrzynki na listy. Rachunki, ulotki, zaproszenia na jakieś
spotkania i list. List od Grega! Po co? Wbiegłam po schodach i otworzyłam
drzwi. Rzuciłam na podłogę torbę i wszystko inne oprócz listu. Serce
waliło mi jak szalone na myśl o tym, że dostałam on niego list. Nie wiedziałam
czego mam się spodziewać. Otworzyłam kopertę i poczułam najpiękniejszy zapach.
Pachniała nim…
„Droga Eli,
Nie wyszło wczoraj tak, jak chciałem.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że to Cię zrani, ale nie że aż tak.
Chciałbym wszystko to co zaraz napiszę powiedzieć Ci prosto w oczy.
Spojrzeć w nie jeszcze, chodź na chwilkę…
Niestety nie mogę.
Napisałem to, ponieważ muszę pojechać do szpitala.
Byłaś na zajęciach, a ja nie chcę Cię od nich odciągać.
Pewnie gdy Ty będziesz to czytać, ja będę leżeć w szpitalnym łóżku.
Zasłużyłaś na to, by znać prawdę…
Muszę być w szpitalu, ponieważ czekam na dawcę.
Tak, dawcę.
Niedługo będę miał operację wycięcia nowotworu serca, ale najpierw
muszą przeszczepić mi szpik.
Jesteś bardzo mądra, a do tego studiujesz medycynę, więc na pewno
domyślasz się, że mam białaczkę.
Możesz też domyślać się, że mam złośliwy nowotwór serca i dlatego
trzeba go wyciąć.
Bardzo się boję.
Oddałbym wszystko, aby móc się do Ciebie teraz przytulić.
Wiem, że powinienem powiedzieć Ci o tym wszystkim od razu, ale nigdy
nie pomyślałbym, że moje uczucia zajdą aż tak daleko względem Ciebie.
Nigdy nie pomyślałbym, że mogę się zakochać…
I to w dziewczynie, której prawie wcale nie znam.
Proszę Cię, nie martw się o mnie.
Nie chcę, abyś była smutna z mojego powodu.
Mam nadzieję, że nie jesteś zła.
Chociaż przyznam, że masz powody i nie miałbym o to do Ciebie
pretensji…
Powiedziałem wczoraj, że nie powinniśmy się spotykać.
To wcale nie znaczy, że nie chcę.
Nawet nie wiesz ile bym oddał za to, aby właśnie teraz z Tobą być.
Stwierdziłem, że lepiej będzie gdy nie będziemy się spotykali.
Teraz jestem w szpitalu.
Nie chcę, abyś mnie takiego widziała.
Oszczędzi to Tobie stresu.
Powinnaś skupić się na nauce, a nie na mnie…
Wiem, że to nie najlepsza chwila na takie wyznania, ale możliwe, że nie
spotkam Cię już nigdy więcej.
-Kocham Cię i pamiętaj o tym.
~Greg.
-Będę o tym pamiętać, Greg.-Powiedziałam sama do siebie.
„Ale możliwe, że nie spotkam Cię już nigdy więcej”. To zdanie będzie wypalało
dziurę w moim sercu do końca życia. Złośliwy nowotwór, białaczka… On może
umrzeć…Nie wierzę. Zdałam sobie sprawę z tego, że płaczę, dopiero gdy z moich
ust wydostał się głośny szloch. Nie, on nie może umrzeć. Nie pozwalam na to!
Muszę go zobaczyć! Po prostu muszę! Ale co ja mogę zrobić? Nic… Nie udzielą mi
informacji w jakim szpitalu leży Greg, bo nie jestem z rodziny. Postanowiłam
wykorzystać fakt, iż mam wszystkie zaświadczenia lekarskie potrzebne do
wolontariatu. Nie robię tego bezinteresownie… Mam nadzieję, że dowiem się
przynajmniej w którym szpitalu leży Greg. Wygrzebałam papiery z szafki i wyszłam
z domu. Szłam oczywiście do szpitala, o którym powiedział mi wykładowca. Miałam
spory kawek drogi przed sobą, ale zdecydowałam, że pójdę pieszo. Może trochę
się uspokoję. Działam pod wpływem emocji, boję się, że mogę zrobić coś
głupiego. Nie wątpliwie to jest jeden z najgorszych dni w moim życiu… Weszłam
do szpitala i podeszłam do recepcji.
-Dzień dobry. Słyszałam od mojego wykładowcy, że
potrzebujecie wolontariuszy. Byłabym bardzo zainteresowana, gdyby były jeszcze
miejsca.
-Z tego co wiem, jesteś Elisabeth, albo Megan. Pan Fox
powiedział mi, że możemy się spodziewać tylko was.-Westchnęła. No tak, w sumie
to tylko ja i Megan nie jesteśmy takimi leniami jak reszta.
-Jestem Elisabeth.
-Wszystko jest już załatwione, Eli. Potrzebujemy tylko
Twojego podpisu.-O, myślałam, że będzie gorzej i dłużej. W innych szpitalach
czekałam nawet tygodniami na to, aby móc pomagać innym… Jednak Pan Fox zna mnie
bardzo dobrze. Dostałam jakieś papiery do podpisania. Machnęłam kilka razy ręką
w wyznaczonych miejscach. A zaświadczenia?
-A nie potrzebuje Pani zaświadczeń?
-Ah…Zapomniałabym.-Podałam jej zaświadczenia i zaczęła
oprowadzać mnie po szpitalu.-Najbardziej potrzebujemy osób na oddziale
onkologicznym. Jesteś na kierunku chirurgicznym, więc idealnie byś tam
pasowała.
-Dla mnie nie ma problemu. Nie ważne gdzie, aby
pomóc.-Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. Cieszę się, że mogę komuś
pomóc. Zapomniałam na chwilę przynajmniej o Gregu.
-Jesteś taka urocza.-Uśmiechnęła się od ucha do ucha, a ja
spuściłam głowę z rumieńcami wymalowanymi na twarzy. Otworzyła przede mną drzwi
i weszłyśmy na oddział.-Najwięcej opieki w najbliższym czasie będzie
potrzebował Pan Jones i Pan Smith.-Jones? Jones?! Greg?!
-Mogłabym teraz do nich zajrzeć?-Starałam się ukryć ogromne
podekscytowania.
-Oczywiście.-Uśmiechnęła się do mnie.
-Możemy najpierw odwiedzić Pana Jonesa?-Boże, znalazłam go!
-Jeśli sobie tego życzysz, to dlaczego nie.-Widać, że mnie
lubi. Weszłyśmy do sali. Spodziewałam się mojego Grega! Czarnych postawionych
włosów, cudownych brązowych oczu… A w zamian zobaczyłam jakiegoś starca.
Uśmiechnął się do mnie słabo. Podejrzewam, że nie miał siły nawet na to, aby
się uśmiechać. Starałam się za przyjaznym uśmiechem ukryć moje ogromne
rozczarowanie…
-Dzień dobry. Jestem Eli.-Podeszłam do niego i podałam mu
swoją dłoń.
-Witaj. Jestem Mark Jones. Mam nadzieję, że nie uciekniesz
tak szybko jak poprzednia wolontariuszka.-Puścił do mnie oczko. Nadzieja, matką
głupich… Pielęgniarka wszystko mi wytłumaczyła i cieszę się, że podjęłam się
tej pracy. To naprawdę świetne uczucie gdy możesz komuś pomóc. Poznałam jeszcze
Pana Smitha. Przemiły człowiek i o dziwo bardzo młody. Nie rozmawiałam z nim,
ale na oko nie ma więcej niż 24 lata. Nie muszę mówić nawet do niego na Pan…Mam wrażenie, że go skądś kojarzę...
-Eli, jest już 22, jeśli chcesz możesz iść do domu. Możesz
tu przychodzić kiedy chcesz. Nie masz określonych godzin.-Poinformowała mnie.
-Wiem, pracowałam już jako wolontariuszka. Pójdę już, muszę
przygotować się jeszcze do zajęć. Dziękuję, że mnie Pani ze wszystkim
zapoznała.-Uścisnęłam jej dłoń.
-Oj przestań. Nie jestem aż tak stara!-Zachichotała. Nie
wygląda raczej na starą osobę.-Jestem Jennifer.
-Dobrze, w takim razie do jutra, Jennifer.-Pomachałam jej i
wyszłam ze szpitala. Droga dłużyła mi się okropnie… Mogłam zamówić taksówkę.
Weszłam do klatki i sprawdziłam skrzynkę pocztową. Jedna koperta… Od Grega! Ale
jak to? Przecież jest w szpitalu. Nie miałam siły iść na piąte piętro, więc
wybrałam windę. Nigdy nie jeżdżę windą, ponieważ panicznie się boję. Jak byłam
młodsza winda stanęła pomiędzy piętrami. Od tamtej pory unikam wind jak tylko
mogę. Ale dzisiaj zwiedziłam cały oddział. Latałam po nim jak głupia…
Nacisnęłam przycisk i czekałam na windę. Weszłam do niej i nacisnęłam guzik,
aby wciągnęła mnie na odpowiednie piętro. Gdy tylko drzwi się zamknęły serce
zaczęło walić mi niewiarygodnie szybko. Po co ja tu wchodziłam? Zacisnęłam
mocno powieki i oparłam się o blaszaną ścianę. Poczułam ogromną ulgę gdy
usłyszałam wesoły dźwięk oznaczający to, że wreszcie mogę stąd wyjść. Weszłam
do mieszkania i od razu udałam się do łazienki. Wzięłam kąpiel. Leżałam w
wannie i czułam jak momentalnie moje przemęczenie odchodzi w zapomnienie.
Czułam się zrelaksowana. Wyszłam z wanny, wytarłam swoje mokre ciało ręcznikiem
i przebrałam się w coś do spania. Wzięłam kopertę od Grega i położyłam się na
łóżku. Nie wiem czy powinnam to przeczytać. Nie powinnam denerwować się na samą
noc. Znowu nie będę mogła zasnąć a przecież mam zajęcia… Jednak ciekawość
wzięła nade mną górę. Powoli otworzyłam kopertę i zaciągnęłam się jej zapachem.
Wzięłam się za czytanie listu.
Wiem co kombinujesz i nie podoba mi się to.
Widziałem Cię dzisiaj w szpitalu.
Zawsze musisz być tak uparta?
Przecież powiedziałem Ci, że masz mnie nie szukać.
Po co to robisz?
Nie chcę, żebyś mnie znalazła, bo możliwe, że którego dnia zobaczysz
mnie ostatni raz.
Chcę, żebyś pamiętała mnie takiego jaki jestem,
a nie podłączonego do setek kabli.
Chcę, żebyś tu była, ale jednocześnie tego nie chcę.
Eli, tęsknię za Tobą.
Nie wiem co się dzieje, ale to nie jest do mnie podobne.
Chcę Cię zobaczyć.
Chcę Cię przytulić.
Chcę Cię pocałować…
Ale wiem, że nie mogę…
Każda minuta bez Ciebie dłuży mi się cholernie.
I pomyśleć, że prawdopodobnie się nigdy nie spotkamy…
Mam nadzieję, że dawca znajdzie się szybko, bo jak nie... to umrę.
Nawet nie wiesz jak ciężko jest budzić się rano ze świadomością, że to
może być mój ostatni dzień.
Nie mogę nawet z niego w pełni korzystać….
Leżenie w łóżku, porcja leków, leżenie w łóżku, śniadanie, leżenie w
łóżku, porcja leków, leżenie w łóżku, obiad, leżenie, leki, kolacja, spanie,
leki, spanie, leki, śniadanie.
Pogodziłbym się z tym, gdyby nie to, że nie ma w moim teraźniejszym
życiu miejsca dla Ciebie.
Bardzo żałuję, że cierpisz przeze mnie.
Czuję się z tym bardzo źle.
Chcę Ci powiedzieć, że nie jestem w stanie już sam pisać listów.
Pisze to pielęgniarka, dyktuję jej.
Kolejne listy będą krótkie, ponieważ nie chcę, aby o wszystkim co czuję
wiedziała pielęgniarka.
~Greg.
Nie jest w stanie pisać już listów? Boże… ja go muszę
zobaczyć. Nie wytrzymam. Wiem, że leży w tym szpitalu, w którym jestem
wolontariuszką. Widział mnie! Strumienie łez spływały po moich policzkach.
Głośno szlochając poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Ten dzień był okropny.
Po zajęciach od razu poszłam do szpitala. Najpierw
porozmawiałam z Panem Jonesem, a potem poszłam do Pana Smitha.
-Dzień dobry.-Przywitałam się z nim.
-Oj daj spokój, Elisabeth. Nie mów mi, że mnie nie
poznajesz.-Uśmiechnął się szeroko. O co chodzi temu człowiekowi?!
-Nie wiem o czym Pan mówi.-Wzruszyłam ramionami i usiadałam
na krześle koło łóżka.
-Nie mów do mnie Pan. Jestem w Twoim wieku.-Myślam, że jest
troszeczkę straszy.
-Dobrze.-Powiedziałam ostrożnie. Do czego on zmierza? Wyciągnął
do mnie swoją dłoń, a ja ją uścisnęłam.
-Jestem Rayan.-Rayna Smith… Coś mi to mówi… O nie! To nie
może być on! Nie!
-Elisabeth.-Odpowiedziałam. A co jeśli to on?!
-Wiem, Eli. Nie mogę uwierzyć, że mnie nie pamiętasz….
-Wybacz.-Pamiętam. O ile to on.
-Pamiętasz te czasy, gdy jeszcze chodziłaś do klasy ze swoimi
rówieśnikami? Podstawówka. Był taki chłopiec, który miał okulary, roztrzepane
włosy i zawsze chodził pobity, bo uważali, że jest kujonem i nikt go nie lubił…
Aż w końcu dziewczyna, która też była wyśmiewana z powodu średniej 5.8 pomogła
mu ignorować głupich ludzi… On ją pokochał. Ona jego też. Ona odeszła do innej
szkoły a on został i miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczą…-Powiedział i
złapał moją dłoń.-To my, Eli…-Wiedziałam. A jednak to on… Moja pierwsza miłość!
-Wybacz mi, ale zmieniłeś się nie do poznania!-Kiedyś chodził
w okularach, miał niechlujną fryzurę, ubierał się niegustownie… A teraz? Blond
włosy, piękne zielone oczy. Nie ma już tych swoich okularów. Jest przystojny.
Naprawdę jest przystojny. Ale nie bardziej niż Greg…
-Ty też. Nie wiem gdzie podziała się moja ulubiona
kujonka.-Zażartował na co zaśmialiśmy się oboje.
-Co tam u Ciebie słychać? Uczysz się nadal?-Szczerze mówiąc
to nie czuję, że nie widzieliśmy się już kilka lat. Czułam się swobodnie w jego
towarzystwie.
-U mnie jest w porządku. Niestety, musiałem przerwać studia.
Sama widzisz dlaczego.-Głupie pytanie, Eli….
-A co studiowałeś? Zapewne anglistykę.-Uniosłam brwi do
góry. Zawsze był wyśmienity z angielskiego. Jeździł na olimpiady, konkursy.
Może nie zawsze wygrywał, ale za każdym razem był finalistą. Raz wygrał
konkurs, w którym brali udział tylko dorośli. Okazało się, że to on powinien
być nauczycielem niektórych nauczycieli.
-Zgadłaś.-Uśmiechnął się.-Słyszałem, że niedługo wychodzisz
za mąż. Gratuluję.-Powiedział i uśmiechnął się. Nie był to zbyt szczery
uśmiech.
-To już nie aktualne. Nie chcę o tym mówić,
dobrze?-Spuściłam głowę. Na samą myśl o Tomie poczułam, że wszystko we mnie
wrze…
-Dobra, przepraszam.
-Nie masz za co mnie przepraszać.-Rozmawialiśmy na różne
tematy. Gdy pielęgniarka przyniosła mu leki, spojrzałam przez okno. Zauważyłam,
że jest już bardzo ciemno. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Co? 1¹º?!
Kiedy?
-Rayan, ja już idę. Wpadnę do Ciebie jutro.
Cześć!-Pomachałam mu.
-Do jutra, Eli.-Wychodząc z sali Rayana zauważyłam znajomą
figurę mężczyzny. Szedł on odwrócony ode mnie. Zauważyłam, że jest wysoki, ma
kruczoczarne włosy postawione do góry. Szerokie barki… Greg!
-Greg?-Krzyknęłam. Zauważyłam, że zaczął iść szybkim tempem
wzdłuż pustego korytarzu.
Nie musiał biec, aby ode mnie uciec, ponieważ był daleko ode
mnie. Skręciłam w tą samą stronę co on. Z daleka zauważyłam, że stoi twarzą do
windy. Drzwi się otworzyły i wszedł do nich. Stanęłam jak wryta. Drzwi zaczęły
się zamykać, Greg odwrócił się i spojrzał na mnie. Do moich oczu od razu napłynęły
łzy. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. Był blady jak ściana. Jego oczy były
przeraźliwie smutne. To był Greg. Ale nie mój Greg…
Pracowałam w szpitalu już kilka tygodni. Każdy mężczyzna był
dla mnie Gregiem. Nie widziałam go od czasy, gdy uciekł przede mną do windy.
Nie pisał do mnie listów. Napisał tylko raz. Pogratulował mi zdania egzaminu.
Gdyby nie Rayan i Angela nie dałabym sobie rady. Byłam z Angelą w Paryżu. Było
naprawdę cudownie, ale nie potrafię się tym cieszyć.
-Zaraz będziemy na lotnisku.-Krzyknęłam do Angeli, aby się
obudziła.
-Ja nie chcę wracać!-Powiedziała zaspanym markotnym głosem.
-Ja też nie.-Właśnie lądujemy. Wracamy z Paryża. Jak widać
obie nie chcemy wracać… Wyszłyśmy z samolotu. Na Angelę czekał Lewis.
Przekonałam się już do niego. Zaczynam go nawet lubić. Na mnie natomiast czekał
Rayan. Zaprzyjaźniliśmy się. Miał operacje, wycięli mu nowotwór. Wreszcie może
rozpocząć normalne życie. Zauważyłam, że Rayan się zmienił. Z dnia na dzień
robi się ładniejszy. Widać, że wracają mu siły. Rayan wyściskał mnie, tak samo
jak i Lewis. Nie było nas tylko dwa tygodnie! Wpakowałam swoje walizki do
samochodu Lewisa, a Angela swoje. Najpierw odwieźli mnie.
-Pomóc Ci?-Zapytał Rayan, gdy tylko samochód się zatrzymał.
-Byłabym wdzięczna.-Wyszliśmy z samochodu. Niestety Rayan
nie był taki jak Greg. Szanował kobiety, ale nie otwiera im drzwi od
samochodu…”Dlaczego znowu o nim myślisz, Eli?! Ma Cię w dupie! Nie odzywa się
do Ciebie, nie pisze, nie daje znaku życia!” może to i prawda… Może nasza
znajomość była na chwilę? Minęły trzy miesiące od ostatniego listy… A może on…
nie żyje. Otworzyłam drzwi do klatki wpisując kod. Rayan był cały obładowany. W
jednej ręce niósł dużą walizkę, a w drugiej jeszcze większą. Na plecach miał
duży plecak, a na szyi zawiesił sobie dużą torbę podróżną. Ile on ma siły!
-Nie powinieneś się przemęczać.- Powiedziałam z troską w
głosie. Zajrzałam do skrzynki na listy. Nic, poza ulotkami i gazetkami z
marketów… Jeśli mam być szczera, to liczyłam, że do mnie napisze… Trudno.
-Daj sobie z nim spokój, Eli.-Widocznie zauważył to, że
posmutniałam.
-Łatwo Ci powiedzieć…
-On na Ciebie nie zasługuje. Zrozum to!-Powiedział. Byliśmy
już przed moimi drzwiami. Otworzyłam mieszkanie. Zaniósł walizki do sypialni.
Postanowiłam zapytać go kto na mnie zasługuje… To chyba raczej JA nie zasługuję
na Grega.
-Więc kto na mnie zasługuje?-Powiedziałam bardzo cicho, gdy
stanął naprzeciw mnie. Złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał w moje oczy.
Nie podoba mi się to.
-Ja.-Wyszeptał wprost do mojego ucha. Nie, to jakiś żart!
-Rayan, jesteś wspaniałym człowiekiem. Jesteś miły, pomocny,
kochany, szczery i naprawdę możesz mieć każdą, ale nie mnie.
-Dlaczego?-Zapytał poważnym tonem.
-Bo kocham Grega.-Kocham go?
-Ale on na Ciebie nie zasługuje. Zostawił Cię, jest
dupkiem.-Dupkiem? Greg dupkiem? Dobry żart.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi i to się nie zmieni. Zaakceptuj
to.-Uwolnił moją twarz ze swoich dłoni. Odwrócił się gwałtownie i wyszedł trzaskając
drzwiami. Nie mogłabym z nim być. Nie mogłabym być z kimś, kto nie jest
Gregiem. Zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Poszło mi z tym szybciej, niż
myślałam. Postanowiłam, że wybiorę się do sklepu. Kupię prasę i coś do
jedzenia. Wzięłam pierwszą lepszą gazetę. Kupiłam też chleb i te sprawy…
Rozpakowałam zakupy i siadłam na sofie w salonie. Położyłam nogi na stolik i
zaczęłam czytać gazetę. Była nudna, dopóki nie natknęłam się na dziwny artykuł.
„Syn miliardera uratowany! Nie skończy tak, jak ojciec!”
Syn Sephana Jonesa
odziedziczył pieniądze... i chorobę po ojcu. U dwóch mężczyzn wykryto nowotwór serca. U
miliardera chorobę wykryto za późno, dlatego złośliwy nowotwór spowodował
białaczkę. Białaczkę wykryto miesiąc przed śmiercią. Jego syn, Greg Jonesa natomiast otrzymał w porę opiekę lekarską. Złośliwy nowotwór zaatakował tak samo jak w
przypadku ojca krwinki czerwone. Rak krwi, inaczej zwana białaczka, jest
możliwy do wyleczenia tylko przy przeszczepie szpiku. Dopiero po przeszczepie,
lekarze operacyjnie usunęli nowotwór z serca. Medycyna nie dawała mu szans na
przeżycie. Nie było dawcy. Lekarze twierdzili, że może umrzeć w każdej chwili.
Na dzisiejszej konferencji prasowej, która odbyła się w szpitalu, ponieważ Greg
musi być pod obserwacją powiedział: „W tym czasie gdy lekarze nie dawali mi
szans, mówili mi, że nic nie może utrzymać mnie przy życiu. Mylili się. Wiecie co mnie trzymało?”. Dziennikarze obecni na konferencji
rzucili kilka swoich propozycji. Najczęściej wymieniali wiarę. Jednak dziedzic
fortuny zdecydowanie zaprzeczył. „Miłość, to jedyne co utrzymywało mnie przy
życiu nawet wtedy, gdy byłem zbyt słaby by się odezwać.”. Czyżby młody Jones ma
damę serca? Być może dowiemy się tego na dzisiejszej konferencji, która odbędzie
się o 17 w Sali konferencyjnej w szpitalu. Niestety, nie możemy podać nazwy
miejsca.
O mój Boże! Greg żyje! Nic mu nie jest! Pójdę na
konferencję! Muszę go zobaczyć! Ubrałam się nieco cieplej. To nie ta sama
pogoda jak w Paryżu. Akurat trafiłyśmy na piękną pogodę. Czasami zdarzył się
upalny dzień… Wyszłam z domu i zaczęłam myśleć nad tym, co przeczytałam… Jego
tata był miliarderem. On to odziedziczył. Czyli zakochałam się w miliarderze…
Nigdy nienawidziłam bogatych ludzi, bo wydawało mi się, że wywyższają się od
innych. Ale Greg jest inny. Jest normalny. Mam nadzieję, że szpik się przyjmie…
Weszłam do szpitala. Odnalazłam salę konferencyjną i weszłam
do niej. Zauważyłam, że wchodzi Greg. Był ubrany w garnitur. Wyglądał idealnie.
Ale martwi mnie nadal jego twarz. Nie jest uśmiechnięty. Może to zmęczenie…
Strasznie schudł.
To wszystko jest chore! Przychodzę tu tylko po to, aby
zobaczyć Grega, który ma mnie w dupie! Odwróciłam się do wyjścia, ale
usłyszałam jeden głośny huk. Odruchowo się odwróciłam i zobaczyłam, że na
podłodze leży Greg. Nie mogę patrzeć na to obojętnie! A poza tym jestem
lekarzem, tak? Podbiegłam do niego i klęknęłam przed nim. Chwyciłam jego dłoń i
pocałowałam ją. Nie mogłam powstrzymać łez. Greg bardzo powoli otworzył oczy.
-Eli…-Jego ozy zaszkliły się gdy mnie zobaczył. Puściłam
jego dłoń, a od zaczął wycierać nią mój mokry policzek.-Tak strasznie
tęskniłem.-Próbował powoli wstać. Najpierw usiadł. Lekarze, pewnie nie słyszeli
nic w tym hałasie. Dziennikarze nadawali jak na targu. Pomogłam mu wstać. Był
taki słaby.-Nie przywitasz się ze mną?-Uśmiechnął się, ale słabo.
-Nie wiem jak mam się zachowywać. Co Ty sobie wyobrażasz?!
Nie odzywasz się trzy miesiące, nie dajesz znaku życia! Nie pozwalasz mi Cię
szukać! Ja mam Ci teraz paść w ramiona?!-Powiedziałam głośno.
-Więc po co tu przyszłaś?-Zapytał przygnębiony.
-Powiedzieć Ci, że ja też Cię kocham...
________________________________________________
trochę zwlekałam z dodaniem tego rozdziału.
nie jest zbyt udany, ale nie wiedziałam jak go ulepszyć.
P.S.
wszystko wyjaśniło się nareszcie z Gregiem.
awjbakaj, masz talent *-*
OdpowiedzUsuń@xXxLouehxXx
awwww dziękuję <3
OdpowiedzUsuńFajne to bylo dobrze ukladasz zdania tylko szkoda ze wszystko zadzialo sie tak szybko! Mam nadzirje ze gregowi przyjal sie szpik i ciekawe co powie na ti "kocham cie"
OdpowiedzUsuńo bozeee ^^ Jeeej Kocham Cied ziewczyno ! Teraz mi przerwalas :c Czekam na kolejny ^^ Informuj mnie ~ @KissNobody <3
OdpowiedzUsuńasdfghjklertyu Boże, to jest boskie *-* Czekam na kolejny rozdział. Cudowne opowiadanie, myślałam że będzie nudne czy coś ale momentalnie się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńDałam rade nadrobić wszystkie rozdziały. O boże bożenko to jest genialne! Zakochałam się w tym opowiadaniu! Greg jest taki słodki aww <3 Po prostu sbjzvskszksssksdiebdhdbzusgshshsgsgs. Błagam, weź mnie informuj o rozdziałach, bo inaczej ja tu umre, a nie Greg naszczęście Uff. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Masz ogroooomny talent. Życzę bardzo dużo weny. Kocham Cię <3
OdpowiedzUsuń@Furby_xoxo
mega *.*
OdpowiedzUsuńCudownyy .. *.*
OdpowiedzUsuńO boże on jest taki djsoxbxisksbxhsisbdbxksla *_________*
OdpowiedzUsuńJak ci dziękuję że ty mi wysłałaś ten link do tego bloga ;D
Masz ogromny talent!
Powiadamiaj mnie o kolejnych rozdziałach ;)
@SharedPassion1D
dziękuję <3 będę Cię informowała ;) xx
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochana <3 Wkręciłam się w twoję opowiadanie jest cudowne, masz talent dziewczyno, możesz mnie powiadamiać na tt o nowych rozdziałach ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny :**
@_Braveryy_
dziękuję, będę Cię powiadamiała <3 xx
UsuńNawet w blogu odnosisz się do swojej obsesji do fioletu!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie z Gregiem :)
Weny przy batonach i zeszytach Jutina hahaha :D
Powodzenia i tak dalej! :*
* Justina
UsuńPopłakałam się.. To było takie awjsnjsx.. Świetnie piszesz
OdpowiedzUsuń~@I_NeverGiveUp
Dziękuję bardzo <3
OdpowiedzUsuńI LOVE IT! <3
OdpowiedzUsuńWspaniale piszesz :333
OdpowiedzUsuńŚwietny blog <3
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego rozdziału ;-)
Mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach ??
@Tereska_