Strony

15 września 2013

16.



Zakupy zajęły nam mniej czasu, niż myślałam.
-Będzie ktoś kogo znam na tej Twojej imprezie?-Mam nadzieję, że będzie przynajmniej kilka osób.
-Raczej nie, poza Angelą i Lewisem.-Głośno westchnęłam. Weszliśmy do domu Grega i zobaczyłam, że przy drzwiach stoi mężczyzna ubrany w garnitur. Kamerdyner? Czy jak to się nazywa w bogatych domach… Przyznam szczerze, że wyobrażałam sobie kamerdynera, jako starszego Pana, a tu proszę… Przystojny, młody człowiek.
-Will, to jest Panna Elisabeth.-Panna Elisabeth? Dlaczego Greg jest teraz taki dziwny… taki formalny?
-Cześć, jestem Eli.-Uśmiechnęłam się do niego ciepło i wyciągnęłam dłoń. Chwycił ją i odwzajemnij uśmiech.
-Will.-Greg rzucił na niego srogie spojrzenie, a chłopak natychmiast się wyprostował.-Czy mogę w czymś pomóc, proszę Pana?-Jeeezu. Nieźle go sobie wyćwiczył.
-W bagażniku są zakupy. Proszę, przynieś je do kuchni.-Ciekawe czy sam gotuje czy też ma od tego służbę. Nie wiem jakbym zareagowała gdybym w kuchni zobaczyła kucharkę…
-Tak jest, proszę Pana.-Czy to wojsko?
-Greg, tam jest dużo zakupów. Nie da sam rady.-Złapałam Grega za rękę i szepnęłam.
-Poradzi sobie.-Odparł obojętnie. Gdy Will zaczął iść w kierunku drzwi, od razu puściłam Grega.
-Czekaj, Will. Pomogę Ci.-Podbiegłam do niego.
-Nie ma takiej potrzeby. To moja praca.-Powiedział ostatnie zdanie trochę ciszej.
-Jest.-Pociągnęłam go za ramie do wyjścia. Gdy staliśmy już przy samochodzie postanowiłam dowiedzieć się parę rzeczy od niego.-Zawsze dla Ciebie taki jest?-Powiedziałam podejrzliwym tonem.
-Kto?-Zmarszczył brwi. Święty Mikołaj!
-Greg.
-Ah… Pan Jones. Nie, zazwyczaj jest miły, ale dzisiaj się stresuje tą całą imprezą…-Ciekawi mnie jak wygląda impreza według Grega…
-Dlaczego się nią stresuje?-Detektyw Elisabeth McAdams.
-Przekonasz się.-Uśmiechnął się tajemniczo i otworzył bagażnik. Wyjęliśmy z niego torby i weszliśmy do hallu. Chyba nie miałam przyjemności jeszcze go opisać. Więc… Był ogromny, ściany w jasnym, ciepłym beżu. Białe schody naprzeciw drzwi prowadziły do pokoi na piętrze. Na podłodze były ułożone kremowe, lśniące kafelki, mogę się jedynie domyślać, że był to jakiś drogi kamień. Z resztą, co w tym domu nie było drogie? Nie wspomnę o żyrandolu… Zwisał z wysokiego sufitu na kablu ozdobionym tysiącami kryształków. To najdroższy żyrandol jaki kiedykolwiek widziałam. Dziwnie się czułam w tym domu, był zbyt duży. Weszliśmy z Willem do kuchni i położyliśmy zakupy na stole. Greg od razu zaczął je rozpakowywać.
-Gdzie się podziewa Doris?-Greg zapytał Willa. Mogę powiedzieć, że nawet krzyknął.
-D-dał Pan jej dzisiaj wolne.-Wyjąkał przestraszony kamerdyner.
-Zapomniałem.-Westchnął i przetarł twarz dłońmi. On naprawdę się stresuje. Tylko czym?
-Wstawię samochód do garażu.-Stanął na baczność przed Gregiem.
-Nie. Możesz iść do domu.
-Ale…
-Idź do domu. Masz wolne.-Powiedział głośno.
-Dziękuję. Do zobaczenia.-Podali sobie rękę, a ja pomachałam Willowi.



Gdy tylko wyszedł z kuchni, od razu postanowiłam się wszystkiego dowiedzieć. Przecież jeszcze pół godziny temu było dobrze.
-Greg…-A może nie powinnam? A jak znowu się zdenerwuje na mnie?
-Mam dla Ciebie prezent.-Uśmiechnął się słabo. Dobra, wrócę jeszcze do tego tematu… Ciekawe co to?
-Nie musisz mi robić prezentów.-Usiadłam na stół. Spojrzał trochę zdziwionym wzrokiem. Co ja poradzę na to, że lubię siedzieć na stole?
-Ale chcę, Eli. I od razu mówię, nie kłóć się ze mną, dobrze?-Powiedział surowym tonem. Ugh! Nie lubię gdy jest taki stanowczy.
-Mhm…-Spóściłam głowę w dół, po chwili chłopak podszedł do mnie i złapał moje dłonie. Spojrzałam w jego oczy i zupełnie się w nich zatraciłam. Biło z nich ciepło… i smutek. Co się dzieje?!
-Poczekaj chwilę.-Pokiwałam głową. Nie mam zamiaru się stąd ruszać. Przecież bym się tu zgubiła… Rozejrzałam się po kuchni, nie miałam jeszcze okazji przyjrzeć się wystrojowi tego pomieszczenia. Ogromny zestaw mebli kuchennych w białym kolorze i klasycznym stylu. Stół i krzesła, jakby wyjęte z epoki romantyzmu. Może kuchnia była w starym stylu, ale była idealnie wyposażona. Lodówka, zmywarka, mikrofalówka i zgniatarka śmieci były wbudowane w meble, co zdążyłam zauważyć, gdy Greg rozpakowywał zakupy. Lśniąca podłoga, trochę ciemniejsza od tej w hallu i ściany w jasnym morelowym odcieniu. Gdybym miała na sobie odpowiedni strój, to chyba uwierzyłabym, że żyję w XVIII wieku. Nie ukrywam, że podoba mi się to. Zawsze myślałam, że bogaci ludzie mają wszystko w nowoczesnym stylu, a tu takie zaskoczenie. Do kuchni wszedł Greg z pudełeczkiem w ręku. Zapakowane w czarny papier w białe kropki, a na środku przyklejona była czerwona kokardka. Położył pudełeczko obok mnie i zdjął mnie ze stołu. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego, wręczył mi bez żadnego słowa prezent.
-Co to takiego?-Zapytałam i uśmiechnęłam się lekko. Szczerze mówiąc, to nic nie przychodzi mi do głowy. Zawsze mam jakieś podejrzenia co do prezentów, ale nie teraz... nie wiem czego mogę spodziewać się po Gregu.
-Otwórz, to się przekonasz.-Pocałował mnie w czoło, no co zamknęłam oczy. Powoli zaczęłam otwierać paczkę. Przyznam, że trochę się stresowałam, mimo że nie mam czym… Zdjęłam kokardkę i przyczepiłam ją do bluzki Grega.
-To jest najlepszy prezent. Nie potrzebuje już niczego innego.-Uśmiechnęłam się szeroko i wspięłam się na palce, by delikatnie musnąć jego usta.
-Kokardka?-Zmarszczył brwi. Serio myśli, że chodzi mi o kokardkę?
-Ty.-Przewróciłam oczami. Jak można być takim niedomyślnym? No jak?
-Mnie już masz, więc proszę Cię, odpakuj ten prezent.-Przytulił mnie i czułam jak szybko bije jego serce. Mam nadzieję, że dzisiaj dowiem się o co chodzi…
-Dobrze.-Zdjęłam papier i moim oczom ukazało się ciemnozielone pudełeczko. Ah…czyli jakaś biżuteria. Powoli je otworzyłam, ale w połowie spojrzałam niepewnie na Grega. Nie chcę od niego żadnych prezentów!
-No dalej, zobacz to co.-Uśmiechnął się zachęcająco. Dobra, Eli. To tylko jakaś biżuteria… Otworzyłam pudełko i zaparło mi dech w piersiach. To łańcuszek. Nie byle jaki… Na delikatnym łańcuszku wisiał kryształ w kształcie serca. Widać, że to nie jest chińska podróba… To musiało kosztować majątek! Nie jego, ale mój by nawet na to nie wystarczył. Nie jestem pewna czy łańcuszek jest ze srebra czy z białego złota…
-Nie mogę tego przyjąć, Greg.-Zamknęłam pudełko i wyciągnęłam na dłoni w stronę chłopaka. Nie fatygował się, żeby wziąć go z powrotem.
-Eli, proszę Cię…-Westchnął i otworzył pudełko.
-Wolę nawet nie wiedzieć ile to kosztowało.
-Jesteś warta wszystkiego co mam, więc proszę, weź chociaż część.-Więc jestem warta miliardów? Wątpię, bo niektórzy mówili mi, że nie jestem warta złamanego grosza… Odszedł ode mnie. Zastanawiałam się gdzie idzie, dopóki nie poczułam, że odgarnia moje włosy na jedno ramię.
-Greg, nie mogę tego przyjąć.-Poczułam zimny kryształ na mojej skórze. Czy on nie może zrozumieć, że ja tego nie chcę? To znaczy chcę, ale nie wypada mi tego brać… Posadził mnie z powrotem na stole. Stanął naprzeciw mnie.
-Chcę, żebyś zawsze go nosiła i myślała o mnie, gdy nie będzie mnie blisko Ciebie.
-Zawsze będziesz.-Poczułam, że coś nie gra. Widok smutnych oczu Grega dobija mnie najmocniej na świecie.
-Nie… Wyszedłem ze szpitala tylko na chwilę. Pozałatwiać różne sprawy…-Co?
-Do czego zmierzasz?-Moje serce zaczęło szybko bić i poczułam, że ze stresu do moich oczu napływają łzy.
-Szpik się nie przyjął i muszę wracać jutro do szpitala.-Dlaczego? Znowu mnie zostawi? Wytarł pojedynczą łzę spływającą po moim policzku swoim kciukiem. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Przecież on jest jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała. Nie chce żyć bez niego. Kocham go!-Tym razem nie zostawię Cię, nie chcę znowu umierać od środka z tęsknoty.-Przytuliłam się do niego z całych sił. Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo płaczę gdy usłyszałam głośny szloch.
-Dlaczego powiedziałeś mi o tym dopiero teraz?-Powiedziałam szlochając. Nadal byłam wtulona w jego klatkę piersiową.
-Miałem powiedzieć Ci wieczorem, ale… mam już dosyć udawania. Nie potrafię spokojnie spojrzeć Ci w oczy i udawać, że jest dobrze. Nie chcę Cię okłamywać.-Pocałował moje włosy.-Musisz mi obiecać dwie rzeczy.-Odsunął mnie od siebie i chwycił moją twarz w obie swoje dłonie. Spojrzałam mu prosto w oczy.-Jedna, mniej ważna rzecz… Zaopiekuj się tym domem.
-Nie rozumiem.-Jego oczy zaszkliły się.
-Zamieszkaj tu.-Powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Ale ja mam swoje mieszkanie.
-Sprzedasz je.-Pokiwałam przecząco głową.-Eli, proszę Cię. Zrób to dla mnie. Nie chcę, żeby ktoś obcy dla mnie mieszkał w tym domu.
-A Alison i Sel?
-Eli, proszę Cie. One Ci na pewno pomogą. Zrób to dla mnie.
-Ale przecież Ty tu wrócisz, zamieszkasz tu.
-Nie, Eli. Ja już tu nie wrócę…-Łza spłynęła po jego policzku. Czy…czy on umrze?
-Nie myśl tak. Nie możesz tak myśleć. Wrócisz, wyzdrowiejesz. Będzie tak, jak jest teraz.
-Eli, będzie tak jak jest teraz, ale beze mnie. Proszę Cię, zamieszkaj tu.-Nie chcę, żeby mnie opuszczał… Nie zasłużył na to, żeby umierać! Nikt na to nie zasługuje!
-Dobrze, dla Ciebie.-Powiedziałam a on mnie pocałował.
-A teraz ta druga rzecz, najważniejsza…-Złapał moje dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
-Mów, obiecuję, że zrobię o co mnie poprosisz.
-Nie zostawiaj mnie… Nigdy.-Powiedział i po jego policzkach zaczęły spływać ścieżki łez.
-Nie zostawię, obiecuje.-Wyszeptałam. Nigdy w życiu nie płakałam tak mocno jak dziś. Przyciągnęłam go bliżej stołu, na którym siedziałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Objął mnie ramionami i oboje głośno szlochaliśmy. Trwaliśmy w tym uścisku dosyć długo, bo co najmniej pół godziny. Do kuchni wszedł Lewis i Angela.
-Impreza gotowa?-Krzyknął na całą kuchnię, nim zorientował się jaka panuje atmosfera. Powoli odsunęliśmy się od siebie. Lewis podszedł do Grega i uścisnął go po przyjacielsku. A gdy tylko sylwetka Grega odsłoniła mnie, Angela od razu do mnie podbiegła i przytuliła mnie.
-Powiedziałeś jej?-Zapytał Grega chłopak Angeli.
-Tak.-Odpowiedział cicho i przetarł twarz dłońmi.
-Nie płacz, Eli. Będzie dobrze.-Powiedziała Angela zaczynając płakać.
-Koniec użalania się nad sobą! Nie będziemy przecież cały wieczór płakać! Dzisiaj jest dzisiaj, a płakać będziemy jutro!-Krzyknął Lewis. Ma rację… Zeszłam ze stołu i podeszłam do Grega. Chwyciłam go za rękę i oparłam głowę o jego ramię.-Jedź z nią do domu. Niech się przebierze i ogarnie, a my z Angelą wszystko przygotujemy.-Powiedział Lewis i poklepał Grega po ramieniu.
-Dzięki.-Powiedziałam cicho.
-Nie musicie się śpieszyć, bo trochę nam tu zajmie.-Powiedziała Angela. Przytuliła najpierw mnie, a potem Grega.-No, jedźcie już.-Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
-Eli, cieszmy się dzisiejszym wieczorem, dobrze?-Odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę.
-Dobrze.-Uśmiechnęłam się lekko, ocierając z policzków ostatnie łzy.
-Kocham Cie, wiesz?-Położył rękę na moim kolanie.
-Ja Ciebie też, wiesz?-Położyłam swoją dłoń na jego dłoni.
-Wiem.-Uśmiechnął się, nawet nie patrząc na mnie. Jego wzrok skupiony był tylko i wyłącznie na drodze przed nami.
-Masz prawo jazdy?-Zapytał ni stąd ni zowąd.
-Mam, czemu pytasz?-Spojrzałam na niego, ale on nadal patrzył przed siebie.
-Bo nie wiedziałem, czy zostawić Ci samochód, czy załatwić szofera.
-Greg, nie chcę nic od Ciebie. Potrafię sama zadbać o siebie.
-Proszę Cię, chcę mieć pewność, że wszystko co mam będzie miało wszystko, i niczego  jej zabraknie.-Jestem jego wszystkim?-Nie pragnę niczego innego, tylko Twojego szczęścia, Eli.
-Dobrze, zaakceptuję wszystko co chcesz, jeśli to Cię uszczęśliwi.
-Dziękuję.-Spojrzał na mnie na chwilę, chwycił moją dłoń i pocałował ją.
-A o swoje mieszkanie się nie martw. O wszystko już zadbałem i potrzebuję tylko Twojego podpisu. Musisz podpisać umowę sprzedaży.
-A jeśli nie chcę sprzedawać mojego mieszkania?
-Eli, nie kłóć się ze mną.-Znowu podął decyzje za mnie.
-Dobrze…-Wywróciłam oczami.
-Jutro pojedziesz z Willem po swoje rzeczy, skarbie.-Jak on mnie nazwał? Skarbem? Zarumieniłam się. Zatrzymaliśmy się pod moim blokiem. Weszliśmy do mieszkania i zrobiłam herbatę Gregowi. Trochę na mnie poczeka… Weszłam do łazienki i zmyłam resztki makijażu, potem wzięłam prysznic. Przyznam, że wolałabym wziąć kąpiel w wannie, może choć trochę bym się odprężyła… Wytarłam mokre ciało i owinęłam się ręcznikiem. Nie wiem jak powinnam ubrać się na tą „imprezę”…. Na luzie czy elegancko? Zrobiłam makijaż, nie za mocny, ale też nie powiem, że delikatny. Wyszłam z łazienki i jak najszybciej skierowałam się do swojego pokoju, aby nie paradować w ręczniku przy Gregu. Podeszłam do szafy i po chwili zastanowienia wybrałam sukienkę, w której byłam na przyjęciu po obronie magisterki.
Obcisła sukienka, cała w srebrnych cekinach z rękawami do łokci. Niby elegancka, ale ramiona i plecy miałam odkryte więc nadaje się na „imprezę” u Grega, bo nie wiadomo czy będzie sztywno czy nie. Sukienka, a raczej świecący kawałek materiału zakrywały moje uda tylko do połowy. Szczerze? Nie lubię tej sukienki, bo jest zbyt skąpa, ale nie mam nic uniwersalnego. Z dolnej półki wyciągnęłam granatowe szpilki i kopertówkę w podobnym odcieniu. Ubrałam się…A co z włosami? Nie mam czasu na czesanie się… Greg już się pewnie niecierpliwi. Pobiegłam do łazienki tupiąc szpilkami, w których o mały włos się nie wywaliłam. Szybko wyprostowałam włosy i wzięłam naszyjnik, który dostałam od Grega. Musiałam go ściągnąć, bo brałam prysznic i szkoda mi było go moczyć, chociaż i tak pewnie by mu to nie zaszkodziło. Pobiegłam z powrotem do pokoju po torebkę i weszłam do kuchni, gdzie od jakiejś godziny czekał na mnie Greg.
-Wow…Elisabeth.-Wstał z krzesła i podszedł do mnie. Chwycił mnie w talii i przyciągnął blisko siebie.-Wyglądasz nieziemsko…Z chęcią rozmazałbym tą szminkę na Twoich ustach.
-A ja z przyjemnością bym Ci na to pozwoliła, ale nie mamy na to czasu.-Najdelikatniej jak potrafiłam musnęłam jego usta, prawie ich nie dotykając.-Mógłbyś mi zapiąć?-Podałam mu naszyjnik.
-Jasne.-Wykonał moją prośbę i wyszliśmy z kuchni, gdy wychodziliśmy z mieszkania Greg nie pozwolił mi zamknąć drzwi.
-Zostaniesz u mnie dzisiaj na noc?
-Dobrze.-Uśmiechnęłam się i weszłam znowu do mieszkania. Wyciągnęłam małą torbę podróżną i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Greg obserwował każdy mój ruch.
-Mam nadzieję, że nie będziesz się nachylała przy ludziach.-Powiedział surowym tonem, a mnie aż przeszły ciarki.-Widać Ci prawie cały tyłek!
-Greg! Gdzie Ty się patrzysz?!-Spłonęłam rumieńcem. Zamknęłam szafę i zasunęłam torbę. Poszłam jeszcze do łazienki po kosmetyczkę.
-Męski instynkt.-Uśmiechnął się. Wsadziłam kosmetyczkę do torby i znowu ją zasunęłam.
-To niech teraz mężczyzna wykaże się siłą i weźmie tą ciężką torbę.-Wyszłam już na korytarz i otworzyłam drzwi dla Grega dźwigającego torbę.
-Miałaś wziąć, rzeczy na jedną noc…
-I tak zrobiłam.-Zamknęłam mieszkanie i zeszliśmy po schodach. Modliłam się jedynie o to, aby nie spaść ze schodów w tych butach…



Dojechaliśmy do bramy wjazdowej. W koło było pełno samochodów i ludzi. Mężczyźni w garniturach, kobiety w eleganckich sukienkach.
-Miała być normalna impreza.
-Spokojnie, daj im czas, żeby się rozkręcili.-Weszliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się na górę, do pokoju Grega. Jego pokój był normalny… Wcale nie wyglądał jak pokój bogatego człowieka. Postawił moją torbę obok łóżka. Mamy spać w jednym łóżku? Zauważyłam, że z szafy wyciąga garnitur. Zdjął swoją koszulkę, a ja udawałam, że nie patrzę. Rzuciło mi się w oczy kilka tatuaży, ale nie przyjrzałam im się dokładnie, bo jeszcze przyłapałby mnie na gapieniu się. Założył garnitur i wyglądał w nim niesamowicie!
-Wygląda Pan bardzo grzecznie w tym garniturze.-Podeszłam bliżej niego i pociągnęłam za krawat w swoją stronę.
-Miało być seksownie, a nie grzecznie.-Zaśmiał się.
-Mi tam się podoba.-Zarzuciłam ręce na jego szyi.-Co ja bez Ciebie zrobię?-Odsunęłam się od niego.
-Dopóki nosisz to, zawsze będę przy Tobie.-Powiedział i wziął w ręce kryształ.
-To jest białe złoto?-Mogę chyba wiedzieć co noszę, prawda?
-I najprawdziwszy diament.
-C-co?
-Jesteś warta wszystkiego co mam, więc to nie jedyny prezent ode mnie. Reszta jutro, kochanie.-Cmoknął mnie w policzek.-A teraz chodźmy do sali balowej.-Powiedział i wyszliśmy pod rękę z jego pokoju. Przeszliśmy hall, salon aż w końcu moim oczom ukazały się ogromne drzwi. Po dwóch stronach stało dwóch mężczyzn w garniturach. Zbliżyliśmy się do drzwi, a oni je nam otworzyli.
-Panie Jones, Panno McAdams.-Ukłonili się nam. Lekko się ukłoniliśmy i weszliśmy. Głośna muzyka, woń alkoholu i dużo ludzi tańczących. Wyobrażałam sobie raczej tą imprezę jako spotkanie, czy przyjęcie dla bogaczy. Zapowiada się ciekawie. Przeszliśmy przez całą salę i Greg zaciągnął mnie na scenę, na której stał mikrofon.
-Dobry wieczór.-Powiedział do mikrofonu Greg a ja stałam skrępowana obok niego. Miało być czterdzieści osób, a jest co najmniej sto! Wszyscy skupili swój wzrok na nas.-Wszyscy wiemy dlaczego się spotykamy i dlatego chcę, aby dzisiaj złamać wszystkie reguły! To moja ostatnia zabawa. Dzisiaj się bawcie, a płakać będziecie na moim pogrzebie.-Wszyscy na „widowni” zaczęli się śmiać. To ich bawi? Mnie nie!-Obiecałem wam, gdy odwiedzaliście mnie w szpitalu, że przedstawię wam Elisabeth.-Wskazał ręką na mnie. Co ja mam robić? Pomachałam im.-Dziękuję, że przybyliście. Życzę wam dobrej zabawy!-Wszscy zaczęli wiwatować. Zeszliśmy ze sceny.
-Cześć, jestem Matt. Miło mi Cię wreszcie poznać. Jesteś jeszcze ładniejsza niż opowiadał Greg, o ile to możliwe.-Nieźle Greg im naściemniał.
-Dziękuję, bardzo mi miło.-Greg pociągnął mnie za rękę i poszliśmy do stolika. Od razu kelnerka, jak się domyślam, przyniosła na stół wino i dwa kieliszki. Greg nalał mi oraz sobie.
-Możesz pić?-Zapytałam.
-Dzisiaj mogę wszystko.-Puścił mi oczko.-Zdrowie!-Stuknęliśmy się kieliszkami.
-Ostrzegam, mam słabą głowę. Jak wypiję za dużo, będziesz musiał nieść mnie po schodach.-Zaśmieliśmy się oboje.
-Dam sobie radę.-Podszedł do niego jakiś starszy mężczyzna.-Skrabie, wybacz na chwilę.-Odszedł i straciłam go z pola widzenia.



Doszło do mnie, że to nasza pierwsza i ostania noc razem. Pragnę go i jestem pewna, że on mnie też. Znalazłam Lewisa i wzięłam od niego numer telefonu Grega. Nie miałam okazji z nim pisać czy rozmawiać przez telefon.
Weszłam na górę do jego pokoju. Usiadłam na łóżku i napisałam wiadomość do Grega.
Do: Greg xx~ Gdy będziesz już miał czas, to przyjdź do mnie. Czekam w Twoim pokoju. E.
Zdjęłam buty i sukienkę. Zostałam w samej bieliźnie gdy otrzymałam wiadomość.
Od: Greg xx~Zaraz będę.
Nie zdążyłam odłożyć telefonu a drzwi się otworzyły. Stałam przy łóżku półnaga. A co jeśli on nie chce tego co ja?
-Coś się sta…-Przerwał gdy tylko mnie zobaczył.-Czy Ty…-Nie umiał pozbierać słów.
-A Ty?-Moja pewność siebie chyba powoli znika.
-Bardzo.-Zaczął iść w moją stronę zdejmując marynarkę.
-Kocham Cię, Greg.-Wyszeptałam rozpinając jego koszulę.




Obudziłam się naga, otulona ciepłą pościelą i ramieniem Grega. Moja głowa schowana była w zagłębieniu na jego szyi. Bawił się moimi włosami. Wydostałam się spod jego ramienia i usiadłam, chowając się w kołdrze.
-Dzień dobry, księżniczko.-Pogłaskał mnie po gołych plecach, a mnie przeszły ciarki w każdym możliwym miejscu.
-Dzień dobry.-Powiedziałam ziewając.-Która godzina?-Rozejrzałam się po pokoju. Na podłoże były porozrzucane ubrania i bielizna Grega. A gdzie moje rzeczy? Rozejrzałam się jeszcze raz dokładnie po podłodze i nadal ich nie widziałam. Znalazłam je na komodzie i biurku… A jakby ktoś wszedł?
-5:15.
-Dlaczego nie śpisz?-Położyłam się obok Grega.
-Trochę wcześnie poszliśmy spać.
-Naprawdę? O której?
-Przed 20 byłem już w tym pokoju.
-Nie było Cię na swojej pierwszej imprezie.-Westchnęłam.
-Warto było. Myślisz, że zabawa jeszcze trwa?-Zaśmiał się cicho.
-Wątpię. Muszę do łazienki. Tylko nie bardzo wiem gdzie.-Wzruszyłam ramionami i znowu usiadłam.
-Zaprowadzić Cię?-Zaśmiał się.
-Nie, po prostu powiedz gdzie mam iść.-Wstałam i owinęłam się cała kołdrą. Podeszłam do torby i wyciągnęłam z niej kosmetyczkę.
-Łazienka jest przy każdym pokoju, tylko nie tutaj. Pospiesz się, bo jest mi zimno.-Spojrzałam na niego i zrozumiałam o co mu chodzi. Zabrałam mu kołdrę, a on leżał nagi. Nagi! Zarumieniłam się, zabrałam kosmetyczkę i wyszłam z pokoju. Na dole kręciło się jeszcze sporo ludzi, jak na piątą rano. Modliłam się o to, żeby nikt mnie nie zobaczył. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Ten pokój bardzo różnił się od pokoju Grega. Był bardzo dobrze wyposażony. Na stoliku leżał laptop, naprzeciw łóżka wisiał ogromny telewizor, a u Grega nie ma nawet telewizora. Zastanawia mnie dlaczego akurat ten pokój był jego. Weszłam do łazienki i zaczęłam poszukiwania lustra. Nie mogłam go znaleźć, przez kilkanaście sekund błądzenia wzrokiem po ścianach zdałam sobie sprawę, że lustro to drzwi. Serio, nigdy bym nie pomyślała, że ludzie wpadają na takie pomysły. Wyglądałam jak siedem nieszczęść! Rozmazany makijaż, szminka na całej twarzy… Pomocy! Zmyłam makijaż i mogę stwierdzić, że wyglądam prawie dobrze. Rozczesałam włosy i upięłam je w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki, a potem z pokoju. Po drodze natknęłam się na Matta. O ile dobrze pamiętam, to właśnie takie jest jego imię. Szedł wgapiony w telefon i pewnie by mnie nie zauważył.
-Cześć, Matt.-Uśmiechnęłam się ciepło.
-O, Elisabeth. Nie śpicie już czy jeszcze nie?-Zaśmiał się i spojrzał na mnie od góry do dołu. Boże, byłam w kołdrze! Zupełnie zapomniałam.
-Już. Jak się bawiłeś?
-Świetnie, ale zabawa tam na dole trwa dalej.-Uśmiechnął się, a ja wyglądałam pewnie na „lekko” zdziwioną.-Wszyscy chcą się pożegnać z Gregiem.-No tak, dzisiaj jedzie do szpitala. Zacisnęłam usta, żeby tylko się nie rozpłakać.-Nie przejmuj się. Nic na to nie poradzimy. Tak już musi być.-Uśmiechnął się do mnie lekko, widać, że też jest przybity tym wszystkim. To pewnie jakiś bliższy znajomy Grega.
-Niestety. Przepraszam, pójdę już do niego.
-Jasne, trzymaj się.-Pomachał mi.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się słabo i weszłam do pokoju Grega. Zasnął. Aż tak długo mnie nie było? Zdjęłam z siebie kołdrę i okryłam nią śpiącego chłopaka. Pod ręką, a raczej stopą miałam jedynie białą koszulę. Założyłam ją i usiadłam na łóżku. Palcem delikatnie błądziłam po jego policzku z nadzieją, że go obudzę. Mruknął cicho i złapał moją dłoń, po czym delikatnie pocałował, nie otwierając oczu.
-Pobudka, kochany. Wszyscy na Ciebie czekają.
-Jacy wszyscy?-Przeciągnął się.
-Twoi znajomi.-Położyłam głowę na jego torsie a on objął mnie ramieniem.
-Są tam jeszcze?
-Tak, chcą się z Tobą pożegnać.-Pogłaskał mnie po włosach.
-Więc chodźmy.-Wstaliśmy i Greg zaczął chodzić po pokoju. Pewnie szukał koszuli.
-Szukasz czegoś?-Zachichotałam pod nosem.
-Koszuli, nie widziałaś jej?-Spojrzał na mnie i dopiero po chwili się zorientował, że mam ją na sobie.-Ładnie wyglądasz.
-Dziękuję.-Podszedł do szafy i wyjął jasne rurki i białą koszulkę na krótki rękaw. I ja się ubiorę… Wyciągnęłam z torby szare rurki, białą koszulkę na ramiączka i jeansową kurtkę. Najpierw ubrałam dolną partię ciała. Zdjęłam nie swoją koszulę i zaczęłam męczyć się z zapięciem od stanika.
-Pomóc?-Zaśmiał się.
-Jeżeli możesz.-Zaczerwieniłam się. Gdy tylko dotknął mojej skory od razu poczułam przyjemne dreszcze. Założyłam bluzkę i kurtkę. Na nogi założyłam czarne trampki i wzięłam kosmetyczkę. Wyciągnęłam z niej małe lustereczko i musnęłam rzęsy czarnym tuszem.
-Gotowa?-Schowałam szybko lusterko do kosmetyczki, a kosmetyczkę rzuciłam na łóżko.
-Tak.-Uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy po schodach. Wielki zegar, wiszący nad drzwiami wejściowymi wskazywał na 6 rano. Powinnam właśnie przekręcać się na drugi bok… Weszliśmy do sali balowej. Jak na tą godzinę, było o wiele za dużo osób. Każdy, kto nas zauważył zaczął nas ściskać i składać życzenia. Gregowi życzyli powrotu do zdrowia, a mi powodzenia w nowym świecie. Nawet nie trudzili się, żeby mi się przedstawić. Jakieś młode dziewczyny zaciągnęły mnie do ich stolika…
-Naprawdę nie mogę uwierzyć, że Greg ma dziewczynę.-Pisnęła jedna. O ile się nie mylę ma na imię Janet.
-Coś w tym dziwnego?-Uniosłam brwi do góry. Przystojny, inteligentny, miły… Czego chcieć więcej?
-Wiesz… kilka lat temu Greg poznał Sarę. Byli ze sobą ponad rok, ale gdy okazało się, że Greg jest chory…-Pokręciła głową.-Zostawiła go. Od tamtej pory Greg uciekał przed związkami.
-Zostawiła go, bo jest chory?-Prychnęłam. Takie złe kobiety chodzą po naszym świecie?
-Nie mówmy o tym, dobrze? To dla nas ciężki temat, bo zaprzyjaźniłyśmy się z Sarą.-Powiedziała Tiffany.
-Jasne.-Uśmiechnęłam się lekko.-Długo znacie się z Gregiem?
-Kilkanaście lat. Nasi ojcowie-Janet wskazała na siebie i cztery pozostałe dziewczyny.-Pracują w hotelu, który wcześniej należał do ojca Grega.-Pokiwałam głową pokazując, że rozumiem i wysłuchałam.
-Wiecie co, muszę już iść. Zgubiłam gdzieś przyjaciółkę.-Pomachałam im.
-Mam nadzieję, że się kiedyś umówimy na kawę.-Uśmiechnęły się.
-Jasne. Cześć.
-Do zobaczenia, Elisabeth.-Udałam się na poszukiwania Angeli. Pewnie jest w kuchni, o ile w ogóle tu jeszcze jest. Przeszłam przez salon, potem przez hall i weszłam do kuchni. Nie myliłam się i zastałam tam moją przyjaciółkę.
-Angela!-Krzyknęłam, a ta ze strachu aż podskoczyła.
-Eli, cześć!-Przytuliłam się do niej.-Siadaj, pogadamy.-Usiadłyśmy przy stole.
-O czym chcesz pogadać?-Zrobiłam podejrzliwą minę.
-Słyszałam, że spędziłaś upojną noc z Gregiem.-Poczułam, że przypominam w tej chwili pomidora.
-No tak. Wiesz, że nie lubię gadać na takie tematy!
-To przynajmniej powiedz jak było? Chcę chociaż tyle wiedzieć!-Ciekawska…
-Było… um…Lepiej nie mogło być.-Mam nadzieję, że dobrze określiłam wczorajsze przeżycie.
-Lepiej niż z Tomem?-A co ją to obchodzi?!
-Milion razy.-Spuściłam głowę i żałuję, że nie mam rozpuszczonych włosów. Chociaż na chwile schowałabym się przed nią…
-To nieźle… Zabezpieczaliście się?-Co? Nie! Zapomniałam.
-Um…
-Jak mogliście o to nie zadbać?
-Uspokój się. Nie ma co panikować…
-A jak zajdziesz w ciążę?-Wyszeptała.
-Przestań! Nic jeszcze nie wiadomo, przestaniesz kiedyś przewidywać wszystko?-Powiedziałam spokojnie.
-Nie przestanę.-Powiedziała obojętnie. Do kuchni wszedł Lewis i gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Cześć, Eli. Jak się spało?-Puścił do mnie oczko.
-Ugh! Przestańcie…
-Dobra, ja już nic nie mówię.-Uniósł dłonie na wysokość barków i zaśmiał się.-Greg Cię szuka. Czeka na Ciebie w pokoju.-Usiadł obok Angeli.
-Pójdę do niego. Do zobaczenia!-Nie czekałam na odpowiedź i pobiegłam do pokoju Grega.
-Szukałeś mnie?-Zapytałam nim zdążyłam porządnie otworzyć drzwi.
-Pomożesz mi się spakować?-Zapytał przygnębiony.
-Oczywiście.-Wyciągnęliśmy tylko kilka ubrań, bo przecież w szpitalu nie będą mi potrzebne… Poukładaliśmy je w walizce. Kosmetyki włożył do kosmetyczki.-A ręczniki?
-Spokojnie, w oddziale dla VIP-ów dostanę ręczniki, a nawet szlafrok, pidżamy. Luksusy, nie?-Zaśmiał się. Nie wierzę, że to mogło go rozbawić. Spakowaliśmy wszystko co potrzebne i Greg wyjął z jednej z szuflad  papierową teczkę.
-Elisabeth… Mam swój hotel. Po ojcu.-Dobrze wiedzieć.-Przepiszę go na Ciebie.-Co?! Szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia. Mam mieć hotel?!-Uspokój się, Eli. Twoja odpowiedzialność, to podpisywanie papierków, które będzie Ci dostarczał menager. On o wszystko zadba.-Skoro nic nie muszę robić, to co mi zależy?
-Dobrze.-Przecież nie mogę mu odmówić? Chcę, żeby był szczęśliwy.
-Dziękuję. Podpisz tutaj.-Wskazał palcem miejsce w prawym dolnym rogu jakiegoś dokumentu. Nie muszę go czytać, bo mu ufam. Podpisałam dokument swoim imieniem i nazwiskiem.
-Tu jest umowa sprzedaży Twojego mieszkania.
-Proszę, nie karz mi go sprzedawać.
-Ma stać puste?
-Nie musi być puste. Może zamieszkać w nim Twoja siostra. Na pewno chciałaby mieć własne mieszkanie.
-Ona ma piętnaście lat.-Zmarszczył brwi.
-Ale za trzy lata będzie miała osiemnaście.
-Alison na pewno zadba o mieszkanie dla niej.
-Oh…A mój brat? Ma dziewiętnaście lat.
-Masz brata? Nigdy nie wspominałaś mi o tym.-Bo nigdy nie pytałeś!
-Nie było okazji. A poza tym, mieszkanie jest na moich rodziców.
-No dobra. Wygrałaś…-Wyciągnął portfel i wyjął z niego kartę kredytową.-Tu jest moja karta, jutro pójdziesz do banku i dostaniesz nową. Wszystko jest już załatwione. Moje konto zostało przepisane na Ciebie.
-C-co?
-Chyba musisz z czegoś żyć.
-Poradzę sobie. Mam swoje pieniądze, a poza tym mogę znaleźć sobie pracę.
-Ale utrzymanie tego domu jest drogie.
-Ile jest na tym koncie?
-Wszystko co mam.
-Ile jest na tym koncie?-Zapytałam nieco podwyższonym tonem.
-4 miliardy.-Nigdy nie miałam nawet okazji zapisać takiej liczby na matematyce a co dopiero nosić to w portfelu!
-Zwariowałeś!
-Jesteś moja i chcę, żebyś miała wszystko o czym tylko sobie zamarzysz. Mogę Ci to zapewnić.
-Wszystko, tylko nie Ciebie…



______________________________________________________________
 CZEEEŚĆ! JEST TO NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ!
chcę wam tylko powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna za to, 
że ktoś czyta moje opowiadanie. 
Mam nadzieję, że trochę was zaskoczyłam, 
bo nie często zdarza mi się tak szybko dodać rozdział.
Mam do was jeszcze małe pytanie... 
MYŚLICIE, ŻE ELI POGODZI SIĘ Z UTRATĄ UKOCHANEGO?
P.S.
KOCHAM WAS! xx

17 komentarzy:

  1. Wow... Super rozdział ;-)
    Nie mogę się już doczekać następnego ;-)
    @Tereska_

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, Greg wraca do szpitala :"C
    Przecież on musi żyć i zostać przy Elli :CC

    Rozdział cudowny i jaki długi *u*
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny kochana :) ♡
    ~ @_braveryy_

    OdpowiedzUsuń
  3. Z góry przepraszam za ostatni brak komentarzy, ale wiadomo szkoła :/ O em dżi. Ten rozdział jest świetny, boski, genialny po prostu per-fect. Ryczałam jak Greg mówił o tej chorobie. Czyli in umrze?! Co?! Nie, nie, nie zgadzam się. JA GO KOCHAM! No dokładnie. TO JA SIĘ NIE POZBIERAM. Masz przeogromny talent. Kocham twoje opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział. Weny życzę i powodzenia w szkole. Kocham Cię <3
    @Furby_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział :)
    Zapraszam na mojego bloga ;*
    http://be-forever-young-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeee... Nie uśmiercaj go.. :( Będę płakać :C XD Twój blog jest C-U-D-O-W-N-Y ! :DD A Greg nie może umrzeć :( Może jeszcze jeden szpik , czy cud jakiś czy coś tam ... ale on nie może umrzeć :C Ten rozdział jest tak cudowny , że chyba go drugi raz przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twoje opowiadanie! Przedstawia trochę nietypowych ludzi, lecz w pewnym sensie normalne osoby. Mimo, że nie jest to ff, ani imagin jest niesamowite. Zdołałaś ukazać całe piękno prawdziwej miłości i bardzo Ci za to dziękuję. Uwielbiam Twój styl pisania, jest dla mnie prawie idealny. Masz taką lekkość, sprawiając u mnie płynność czytania.
    Od kilku rozdziałów mam łzy w oczach. Bardzo nie chcę żeby Greg umierał. Nie powinien odchodzić, bo dopiero obserwujemy początki tak pięknego uczucia oraz tak prawdziwego. Ten blog jest nieprzewidywalny i także za to go kocham. Wszystko ma swój sens, porządek oraz określony cel.
    Dodałam Twoje dzieło do polecanych u siebie, dzięki czemu na bieżąco będę mogła śledzić nowe rozdziały i losy wspaniałych bohaterów. Zupełnie przez przypadek postanowiłam zareagować na Twoją wiadomość i tu zajrzeć. W tym momencie chciałabym Ci za nią podziękować oraz pochwalić siebie, że jednak się zdecydowałam. To był dobry wybór :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny, bo czasem ciężko z nią bywa!
    ~Car ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę przyznać, że nad wyraz interesująco. Zasłużenie pojawiłaś się na tamtej liście, więc gratuluję! Czasami zdarzają Ci się małe pomyłki i musisz pamiętać, że mówimy coś komuś, a nie dla kogoś.
    Poza tym wszystko jest raczej dobrze, unikasz powtórzeń, zdania są krótkie oraz czytelne.
    Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  9. bozeniezebyon tylko nie umarl ciesze siezeweszlam wdmna tt haha bo swietny blog. moglabys mnie nformowac , ? @ishipmeandjdb

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie! Świetnie! Świetnie! Wszystko dobrze napisane. Co prawda, trochę smutno, jednak mam ogromną nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.

    Pozdrawiam,
    @charlie_lina

    www.when-i-was-you-man.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie! Naprawdę fajnie! Pisz dalej, czekam na nexta ;)

    last-moments-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział świetny jak zawsze. z niecierpliwością czekam na następny
    Much Love :**
    ~@I_NeverGiveUp

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeejj... Ja mam nadzieję, że on wyzdrowieje i wgl...
    Rozdział jest po prostu świetny, genialny, cudowny <33
    Szczerze to się popłakałam.... I do tej pory płacze...
    Kocham cię za to opowiadanie, i za to że wysłałaś mi do niego link na tt ! ;*** Naprawdę nie wiem co bym bez cb zrobiła !
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale jakoś wcześniej nie miałam kiedy wpaść ;(( szkoła mnie kiedyś wykończy...
    Więc czekam na następny, i teraz to już nawet geografia mnie nie powstrzyma przed czytaniem ;)
    No i kocham cię ! <3 ( wiem, powtarzam się, ale na serio ) i to opowiadanie <3 !!!
    @klaudia_0304

    OdpowiedzUsuń
  14. 55 yr old Health Coach I Teador Beevers, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like Where Danger Lives and tabletop games. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a Duesenberg Model SJ Convertible Coupe. przydatne strony

    OdpowiedzUsuń