Obudziłam się w jakiejś szpitalnej sali. Pamiętam, że
upadłam gdzieś na korytarzu… Od razu przypomniałam sobie dlaczego się tam znalazłam. Greg! Ciekawe co z nim... Natychmiast wstałam ze szpitalnego łóżka i
poszłam do najbliższego pokoju personelu. Okazało się, że Greg jest w domu. Jak
to? Zostawił mnie? Było mi przykro…
Byłam wściekła. Jak on mógł mnie tutaj zostawić?! Szłam
szybko z wzrokiem wlepionym w podłogę, dopóki ktoś nie stanął naprzeciw mnie.
Nie miałam ochoty trudzić się i sprawdzać kim jest ta jakże wkurzająca osoba,
więc zgrabnie ją ominęłam. Im bliżej byłam drzwi tym szybciej szłam. Poczułam,
że ktoś chwyta moje ramię. Nie musiałam już się odwracać. To był Greg, poznałam
jego zapach.
-Myślałam, że jesteś w domu.-Nadal stałam tyłem do niego.
-A ja myślałem, że nadal jesteś nieprzytomna.-Mogę się
założyć, że właśnie wzruszył ramionami.
-Po co przyszedłeś?–Zapytałam szorstkim dość głosem.
-Po Ciebie. Jesteś tu przeze mnie, więc odwiozę Cię do
domu.-Pociągnął moje ramię tak, że zostałam zmuszona aby się do niego
odwrócić.-Nie przywitasz się ze mną?-Wykrzywił ust w podkówkę. Nie wiedziałam,
jak mam się z nim przywitać. Miałam podać mu rękę czy dać mu buzi? To naprawdę
ciężka sprawa. Postanowiłam, że go przytulę. Zbliżyłam się nieśmiale do chłopaka
i delikatnie objęłam objęłam rękami jego klatkę piersiową, ponieważ żeby zarzucić je na szyję
musiałabym stanąć na palcach, a nie miałam na to chęci. Objął mnie ramionami
tak jakby chronił mnie przed wszystkim co złe. Czułam się bezpieczna. Naprawdę…
-Idziemy już?-Zapytałam nie przerywając uścisku.
-Jeśli chcesz.-Greg wypuścił mnie ze swoich ramion i chwycił
mnie za rękę. Kurde! Przecież nie jesteśmy razem, człowieku! Delikatnie
wyswobodziłam się z uścisku naszych dłoni, powodując trochę smutny, trochę
zdziwiony wyraz twarzy chłopaka. Wyszliśmy ze szpitala i zastanawiałam się
który to jego samochód… W końcu doszliśmy do szarego Range Rovera.
-T-to Twój samochód?-Zapytałam pod wrażeniem.
-Tak.-Zaśmiał się i otworzył drzwi od siedzenia pasażera.
Oszołomiona wyglądem samochodu nie mogłam się poruszyć się z miejsca, dopóki
mnie nie pogonił.
-Co Ci jest?-Zapytałam cicho, prawie szepcząc mając
nadzieję, że mnie usłyszy.
-Nic...-Zaprzeczył dość głośno. Na tyle głośno, aby
stwierdzić, że krzyknął. Podskoczyłam lekko na siedzeniu z powodu tego
dźwięku.-Przejmujesz się?-Zapytał łagodnie.
-Nie wiem.-Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Odpalił silnik.
-Jak to nie wiesz?-Zmarszczył brwi.
-No tak to! Sama nie wiem… nie powinnam się tym przejmować,
bo przecież Cię nie znam.-Nie przejęłam się tym, że byłam niemiła….
-Chcę Cię gdzieś zabrać.-Oznajmił mi. Nawet nie zapytał czy
mam na to ochotę.
-Gdzie?-Trochę zaskoczyła mnie ta propozycja. Nikt mnie
nigdy nigdzie nie zabierał…
-Niespodzianka!-Wyszczerzył się.
-Nie znoszę niespodzianek.
-Masz chyba dzisiaj zły humor, co?-Tak, mam, bo cholernie
się o Ciebie martwię, mimo że Cię nie znam! Tak ciężko to zrozumieć?!
-Wydaje Ci się.-Zmusiłam się na lekki uśmiech. Zapadła
cisza.
Poprzez drogę niewiele rozmawialiśmy. Prawie wcale…
-To tu.-Oznajmił wysiadając z samochodu. Nie widziałam
wiele. Widziałam tylko niekończąco się długi żywopłot. Ciekawiło mnie bardzo
gdzie jestem. Wysiadłam z samochodu gdy tylko Greg zgasił silnik. Chwycił mnie
z rękę, nie poddawał się. Tym razem nie wyrwałam się z uścisku dłoni, tylko
złapałam ją pewniej od niego. Pewnie bał się, że znowu mu na to nie pozwolę.
Tym razem było inaczej. Czułam się zagubiona ponieważ nigdy tu nie byłam. Nawet
nie śledziłam drogi, nie wiem jak długo jechaliśmy. Tak jakby ktoś wyciął to z
mojej pamięci… Za bardzo się przejmuję zdrowiem Grega.
-Byłeś tu już kiedyś?-Zapytałam gdy dostrzegłam wielką bramę
w stylu secesyjnym. Wiedziałam, że jest tu pięknie.
-Jestem tu codziennie. Nie byłem tu tylko ostatniej nocy. –Wzruszył
ramionami.
-Byłeś u mnie.-Niezbyt go
rozumiem…-Jesteś tu każdej nocy?
-Tak, ale mam nadzieję, że to
się zmieni.-Powiedział, ścisnął mocniej moją dłoń.
-Nie rozumiem.-Pokiwałam
głową i zmarszczyłam brwi.
-Nie musisz nic rozumieć, po
prostu chodź.-Pociągnął mnie w stronę bramy. Wpisał kod i brama się otworzyła. Szliśmy przez kilka minut przez ogród, na
którego nie mogłam się napatrzeć! Wszystko starannie wypielone, podlane. Ani
jednej chorej roślinki… Idealny!
W dali widać było już ogromny
biały budynek. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak pięknego…no może
pomijając Grega. Wróć! Nie myśl o nim tak, Eli…Nie myśl o nim tak!
-I jak Ci się podoba?-Zapytał
i otworzył przede mną drzwi. Widok zabiera dech w piersiach! Otworzyłam szeroko
oczy i pewnie buzię też.-Rozumiem, że bardzo.-Powiedział i zaśmiał się melodyjnie.
Mimowolnie zrobiłam to samo.
Zwiedziłam cały wielki
budynek i nie ukrywam, że rozbolały mnie nogi. Weszliśmy do jedynego obcego mi
pomieszczenia.
-Jesteś pierwszą osobą, która
tu weszła, nie licząc mojego ojca. To mój pokój.-Powiedział dumnie.
-Ty tu mieszkasz? To Twój
dom?-Stałam jak wryta.
-Tak.-Mogłam się domyślić
wcześniej.
-A gdzie Twoi rodzice?
-Mama zmarła przy
porodzie.-Powiedział i spuścił wzrok. Złe pytanie… Wiem, że niełatwo rozmawia
się na takie tematy, ale chciałam wiedzieć.
-A tata?-Podeszłam do niego i
chwyciłam jego dłoń.
-Zmarł półtorej roku temu na
raka. Moja babcia też na to zmarła, więc to pewnie genetyczne… A on? On też jest chory? Nie... powiedziały...
-Przykro mi.-Nie wiedziałam
co powiedzieć.-Pewnie za nim tęsknisz…
-Bardzo, ale od kilku dni
jest mi lżej.-Dlaczego? Tak nagle jest mu lżej?
-Dlaczego?-Ah… jak zwykle
ciekawska.
-Bo poznałem taką wspaniałą
dziewczynę przy której zapominam o moich problemach.-Powiedział i zbliżył swoją
twarz do mojej. Wiedziałam, że mówił o mnie. Wpatrywał się w moje oczy, a ja w
jego… Te jego oczy. Tęczówki o tym pięknym, czekoladowym kolorze. Musnął
delikatnie moje usta. Oblałam się rumieńcem.
-Uwielbiam kiedy się rumienisz,
Eli. To takie urocze.-Powiedział i uśmiechnął się. Nie wiem od kiedy buraki są
urocze, ale niech uważa sobie jak tam chce. Nagle mnie olśniło!
-Skoro to jest Twój dom, to
co robiłeś w nocy ze swoją siostrą gdzie indziej?-Boże, to takie skomplikowane…
-To dom mojej siostry.
-Ale powiedziałeś, że rodzice
wyjechali…
-Jej rodzice. Sel nie jest
moją biologiczną siostrą. Mój tata ożenił się Alison, jej matką gdy Sel miała
jakieś 7, może 8 lat. Traktuję ją jak moją siostrę.
-Jesteś dobrym
bratem.-Powiedziałam i poklepałam jego ramię.
-Ah… zapomniałbym. Mam Twój
telefon.-Jak ja mogłam zapomnieć o telefonie?!
-Ale skąd go masz?
-Zemdlałaś i upadł Ci i
gdy pytałem w której sali leżysz pielęgniarka dała mi go i prosiła, żebym go dał.
-Dziękuję.-Powiedziałam i od
razu odblokowałam wyświetlacz. Jej… 56 nieodebranych połączeń od Angeli. I trzy
od Pam?! Czego ona ode mnie chce?! Na samo wspomnienie o tym całym wydarzeniu
pojawiły się łzy w moich oczach.
-To powiesz mi?-Wiedziałam od
razu o co mu chodzi.
-Tak. Wróciłam z imprezy i widziałam mojego byłego narzeczonego...-Przerwał mi
-Toma?-Zapytał.
-Tak. Widziałam..-Nie wiedziałam jak odpowiednio dobrać słowa.-Po prostu przyłapałam go na zdradzie z moją najlepszą przyjaciółką.
-A czemu sobie teraz o tym przypomniałaś?-Przytulił mnie, jednocześnie uspokajając...
-Dzwoniła do mnie ta dziewczyna.
-Po co?-Strasznie się zdziwił i poczułam jak jego serce szybciej bije. On się strasznie tym przejął....
Super! W kilka minut nadrobiłam te dziewięć rozdziałów, a teraz żałuję, że zrobiłam to tak szybko, bo już nie mam co czytać :(. Naprawdę spodobało mi się Twoje opowiadanie i możesz być pewna, że będę zaglądać tu częściej. Oczywiście od razu proszę, byś informowała mnie o nowych rozdziałach na twitterze, jeśli to tylko możliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
@charlie_lina
www.when-i-was-your-man.blogspot.com
Dziękuję <3! to bardzo miłe :) xx
Usuńciesze sie ze udalo mi sie znalesc znowu tego bloga <3 @KissNobody
OdpowiedzUsuńNaprawdę Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie.Świetne piszesz naprawdę. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :) Jak będzie następny rozdział to jak będziesz mogła to mi na pisz na Twittera :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
@JessicaPartyka
Kocham <3333
OdpowiedzUsuń