Strony

21 czerwca 2013

6.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. W sumie to pewnie dlatego, że nie byłam w stanie nic powiedzieć. Tak bardzo mnie w tej chwili onieśmielał. Wpatrywałam się w jego twarz. Ciemne oczy cały czas były skierowanie przed siebie, co jakiś czas zerkając na mnie.
Zauważyłam, że jesteśmy już pod moim blokiem.
-To tu.- Odezwałam się po raz pierwszy od ponad dwudziestu minut. Podeszłam do drzwi i wpisałam kod. Gdy zapiszczało potwierdzenie kodu, chłopak otworzył przede mną drzwi i prowadziłam go do mojego mieszkania... Co pomyślą sąsiedzi? Przecież Tom dopiero się wyprowadził. Już wiem, jakie myśli będą miały w głowie te stare plotkary..."Dopiero co narzeczony się wyprowadził, a ona już następnego do domu sprowadza". Stare, wścibskie baby....  Otworzyłam drzwi od mieszkania. Weszliśmy i zamknęłam je z powrotem, na wypadek gdyby ten gnój chciał tu wrócić.... tak, chodzi mi o Toma.
-Ładnie tu.- Uśmiechnął się.
-Dziękuję. -Zarumieniłam się, gdy dostrzegłam biel jego zębów i radość w oczach. Jest taki piękny...Szybko potrząsnęłam głową, aby wybić z niej o nim takie myśli. -Siadaj.-Wskazałam ręką krzesło. Posłusznie wykonał moje polecenie, a ja poszłam do kuchni. Wracając z apteczką w ręku, w przedpokoju napotkałam zdjęcie.. przedstawiało szczęśliwą dziewczynę, która czuje się bezpiecznie w ramionach swojego ukochanego. To zdjęcie było zrobione dawno, podczas ślubu mojej ciotki. Kiedyś ramiona Toma były dla mnie azylem. Czułam się tam jakbym była chroniona przez kilkuset ochroniarzy.... Zakręciła mi się łza w oku na te wspomnienie. Byliśmy tacy szczęśliwi. Nie wiedziałam po czyjej stronie stoi wina, ale wiedziałam, że nie da już się tego odbudować. Może za bardzo skupiłam się na nauce....może mu się po prostu znudziłam? Wszyscy mi mówili, że jestem dla niego tylko zabawką, ale ja nie słuchałam. Zawsze wiedziałam lepiej..... Pamiętam dokładnie dzień, w którym się pierwszy raz spotkaliśmy.

Pojechałam z kółkiem biologicznym na wycieczkę do muzeum. Byłam skupiona tylko na nauce. Włosy miałam spięte w niski kucyk, nie miałam ani odrobiny makijażu. Na nosie miałam okulary. Ubrana byłam w za duże spodnie i workowatą bluzkę. Przyznam, że wyglądałam okropnie. Podziwiałam budowę ciała człowieka. Sporządzając notatki szłam przed siebie interesując się nauką. Nie wiedziałam co to jest zabawa, koleżanki a co dopiero koledzy.... Czułam się samotna i to uczucie zabijałam nauką. Rodzice byli dumni z moich osiągnięć, ale ja nie byłam z siebie dumna. Nie byłam normalną dziewczyną.... Wracając do tematu Toma:
Szłam przed siebie sporządzając notatki i nie zwracając uwagi na nic innego niż nauka.... Wpadłam w grupkę ludzi. Modnie ubrani uczniowie o kilka lat starsi ode mnie.... Pokazywali na mnie palcami i zaczęli popychać. Złapali mój zeszyt z notatkami i powyrywali z niego kartki. Łzy powoli spływały po moich policzkach. Podszedł do mnie wysoki chłopak i schował za swoje plecy. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, więc oparłam głowę o jego plecy. Już wtedy czułam się bezpieczna. Gdy zdałam sobie sprawę, że próbuje się odwócić odeszłam od niego na kilka małych kroczków. Nigdzie nie było tych okropnych ludzi. Obronił mnie....
Poznaliśmy się bliżej, w końcu byłam w nim zakochana po uszy. Nie wiem czy dalej nie jestem....

Poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu w talii. Odwóciłam się i zobaczyłam chłopaka z zaschciętą na twarzy krwią. Przyłożył dłonie do moich policzków i delikatnie otarł z nich łzy.
-Będzie dobrze. - Powiedział i uśmiechnął się pociesznie.
-Jesteś kochany, ale nic już nie będzie dobrze....
-To przez niego u mnie też płakałaś?-Zapytał. Powoli pokiwałam potwierdzająco głową. -Dupek. -Mruknął pood nosem.
-Wiem.Chodźmy do salonu, przemyję Ci rany.
-Ok. -Powiedział i pocałował mnie w policzek. Nie spodziewałam się tego. Powinnam mu chyba za to zwrócić uwagę, ale to było na prawde miłe. Poszedł już do salonu a ja stałam jak wryta z rumieńcami na polikach. Dotknęłam dłonią miejsca, które zetknęło się z jego ustami.
-Idziesz?!- Zawołał.
-Tak. Już lece!- Szybkim tempem poszłam do pomieszczenia, w którym na mnie czekał. Przemyłam mu ranę, założyłam opatrunek. Miałam już odejść, ale chłopak wstał i chwycił moją dłoń. Pocałował jej zewnętrzną stronę.
-Dziękuję.-Powiedział wdzięcznie.
-Przestań.... To chyba ja powinnam Tobie dziękować, że nie oskarżyłeś mnie o napad.-Zaśmieliśmy się cicho. Puścił moją dłoń i szedł w stronę drzwi.
-Jest późno. Nie boisz się iść?-Zapytałam. Miałam nadzieję, że zostanie. Czułam się bezpieczniej gdy ktoś był w domu, bo miałam przeczucie, że w każdej chwili może wejść tu Tom.
-Jeśli chcesz, żebym został, to po prostu to powiedz. Nie zbyt dobrze rozumiem gdy ktoś owija w bawełnę. Wolę mieć wyłożone karty.-Podrapał się po karku.
-Chcę żebyś został.-Powiedziałam bez wahania.
-Skoro zapraszasz mnie do siebie na noc, to może powiesz mi jak masz na imię... -Zobaczyłam na jego twarzy cwaniacki uśmieszek.
-Elizabeth.
-Pięknie....Ja jestem Greg.
-Chodź, pokażę Ci gdzie będziesz spał.-Zaprowadziłam go do pokoju dla gości.

Po kilku godzinach oboje leżeliśmy już w swoich łóżkach. Nie mogłam zasnąć...wierciłam się już jakąś godzinę. Gdy zaczęłam przysypiać usłyszałam, że przekręca się zamek w drzwiach. To pewnie moja przyjaciółka już wróciła z imprezy, ale wolałam się upewnić. Podeszłam do drzwi mojej sypialni i lekko je uchyliłam. Cholera! To Tom! Jak on tu się tu dostał?!
-Czego tu szukasz?!-Warknęłam do niego.
-Wróciłem do domu.-Powiedział jakby nigdy nic. Nie miał walizek, ani żadnej torby.
-Nie masz czego tu szukać.-Podszedł do mnie i popchnął na ścianę. Przygniótł mnie całym ciałem a nadgarstki trzymał jedną ręką nad moją głową. Był pijany. Czuć od niego alkohol na kilometr. Zaczął ssać moją szyję. Nie podobało mi się to.  Próbowałam się wyrywać, ale nie miałam z nim szans. Ręką błądził po moim udzie, aż chwycił za majtki. Zsunął je w dół. Byłam w szoku. Nie mogłam nawet krzyczeć. Mężyczyzna, który za chwilę miał być moim mężem.... Teraz już wiedziałam, że to wszystko było udawane. Jego miłość była udawana. Gdy puścił moje ręce, aby rozpiąć rozporek odepnęłam go. Nie mocno, ale był pijany więc stracił równowagę. Założyłam majtki i znowu do mnie podszedł. Znowu znalazłam się przy ścianie. Wtedy dotarło do mnie, że w domu jest Greg.
-Greg!-Cisza...
-Jestem Tom, Eli...-Powiedział.
-Greg! Wstań.-Usłyszałam kroki. Widziałam, że drzwi od jego pokoju się otworzyły ale na szczęście Tom tego nie usłyszał. Greg się wystraszył. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem ale z mojego wyczytał  pewnie strach.
-Zostaw ją, gnoju!-Powidział Greg. Gdy tylko Tom się odwrócił Greg uderzył go pięścią w noc. Tom zawył z bólu i upadł. -Wyjdziesz sam, czy Ci pomóc?-Warknął Greg do leżącego chłopaka. Tom jednak nie odpowiedział. Doczołgał się do drzwi i wyszedł. Natychmiast podbiegłam do Grega i wtuliłam się do niego. Łzy leciały z moich oczu niczym wodospad.
-Czy on coś Ci zrobił?-Zapytał opiekuńczym głosem Greg.

10 czerwca 2013

5.

Nie obyło się bez kilku upadków. Tak cholernie kręciło mi się w głowie. Nie wypiłam aż tak dużo, przecież. Co chwilę odwracałam się za siebie i spostrzegałam przybliżającą się postać. Że też musiałam się dzisiaj tak napić... Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Miałam przeczucie, że to chłopak o nieznanym imieniu, ale wolałam nie ryzykować, więc postanowiłam wykorzystać buty w mojej dłoni w celu samoobrony. Odwróciłam się i z ogromnym zamachem wymierzyłam cios w twarz osoby szpilkami. O, nie. To chłopak o nieznanym mi imieniu. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Wyszedł za mną, bo się martwił i zamiast usłyszeć krótkiego "Jest w OK" , to dostał....w twarz....z buta. Zapadłabym się najchętniej pod ziemię.
Chłopak siedział na chodniku i przyciskał dłoń do miejsca na poliku. Widziałam, że leciała mu krew znad lewej brwi.
-O matko. Tak Cię przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to Ty. -Uklęknęłam przed nim i wyciągnęłam z torebki chusteczki. Wytarłam krew znad jego brwi. Chwyciłam jego dłoń i próbowałam zobaczyć czy ma jakiegoś siniaka pod miejscem, które tak uporczywie uciskał. Wzdrygnął się na mój dotyk. Zacisnął mocno oczy i przygryzł dolną wargę gdy powoli poluźniał ucisk.
-Jezu! -Krzyknęłam, gdy zobaczyłam głęboką ranę z której lały się strumienie kwi! I co ja mam zrobić?!
-Aż tak źle?- Zapytał chłopak.
-Idziemy do szpitala!- Spojrzał się na mnie, jakbym miała zieloną skórę i nie mieszkała na tej planecie.
-Oszalałaś prawda?
-Nie. To jest głęboka rana. Może wdać się zakażenie, a poza tym, to but!  Chodziłam w nim po ziemi! Tam gdzie sikają psy, koty... może komuś leciała krew i był zakażony HIV-em i teraz Ty możesz się zarazić. I to przeze mnie! Szczepiłeś się przeciwko tężcowi?! -Wstał i podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem w talii i zaczął iść. Szłam tuż obok niego.
-Szpital jest w tamtą stronę.-Powiedziałam, gdy poszedł w stronę przeciwną.
-Gdzie mieszkasz?-Spojrzał na mnie. W jego oczach było wymalowane ciepło. Czułam, że zaczynam się zatapiać w jego tęczówkach, więc odwróciłam szybko wzrok. Przypomniałam sobie, że zadał mi pytanie.
-Po co pytasz?-Odpowiedziałam zapytaniem.
-Idziemy do Ciebie. Przecież musisz coś z tym zrobić.
-Masz szczęście. Właśnie przemawia do Ciebie przyszły magister medycyny.-Wypięłam dumnie pierś do przodu.  Trochę się zdziwił.
-Na którym jesteś roku?- Zapytał. Zobaczyłam, że jego chusteczka przesiąka krwią, więc podałam mu drugą.
-Ostatnim.-Spojrzał na mnie z okropnym dziwieniem na twarzy i w oczach.
-To ile Ty masz lat?!-Powiedział dość głośno.
-A na ile wyglądam?- Uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, że to, czego dowie się za chwilę zdziwi go jeszcze bardziej.
-Um.... na 20.-Powiedział i podrapał się po karku okazując zakłopotanie.
-I tyle mam. -Odpowiedziałam rozbawiona.
-Ale jak to?-Z jego cudownych ciemnych oczu odczytałam, że czuł się jak totalny idiota.
-Przeszłam o kilka klas do przodu.-Odpowiedziałam obojętnie.
-Kilka?
-Chcesz wiedzieć?-Pokiwał głową. -Uznasz mnie za jakiegoś Ensteina czy coś...
-No powiedz, bo sam się dowiem!-Zażartował.
-Ciekawe jak...
-Policzę. -Zapomniałam o tym.
-Dobra. Nie wątpię, że dasz sobie radę. Dajesz.- Nie odzywał się przez kilka sekund.
-Pewnie byłaś w liceum, więc 5.
-Brawo. Szybki jesteś w liczeniu! -Powiedziałam z podziwem.
-Jeszcze nie wiesz z kim TY rozmawiasz...-Zobaczyłam na jego ustach cwaniacki uśmieszek. 

8 czerwca 2013

Zwiasun opowiadania!

Został zrobiony pierwszy zwiastun tego opowiadania. Mam nadzieję, że zachęci to was do czytania.

Oto i on: http://www.youtube.com/watch?v=8RZlEUrX0sw

Dziękuję za zrobienie go Sandrze!
~Sandra, jesteś wielka, dziękuję Ci <3

6 czerwca 2013

4.

Angela się nie pojawiła. Martwiłam się o nią, ale płacz mnie wykańczał, więc zasnęłam. Gdy się obudziłam ujrzałam porządek i ład. Butelki ze stołu zniknęły i szkła z podłogi również. Nie przypominam sobie, żebym wczoraj sprzątała... Wstałam i odruchowo spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość...od Toma. Przewróciłam oczami i jęknęłam z niezadowolenia.
Od: Tom~ Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ani słyszeć, ale czyje ubrania miałaś wczoraj na sobie?
Zastanawiałam się, czy powinnam mu odpisać. Postanowiłam, że to zrobię.
Do: Tom~ Nie wiem.
Taka była prawda. Na odpowiedź nie musiałam czekać zbyt długo.
Od: Tom~ Jak to nie wiesz?!
Idiota.
Do: Tom~ No nie wiem. Nie znam jego imienia.
Ciekawiła mnie jego odpowiedź, która przyszła po kilkunastu minutach.
Od: Tom~ Dziwka.
Tego było już za wiele. Zawsze szybko się denerwowałam. Pomyśl, co musiałam czuć...
Do: Tom~ Słucham? To nie ja zdradziłam swoją narzeczoną miesiąc przed ślubem!
Wiedziałam, że już mi nie odpisze. Zbyt dobrze go znałam. Wreszcie postanowiłam sprawdzić kto tu posprzątał. Najpierw poszłam do kuchni. Nic. Potem do łazienki. Nic. Do sypialni. Ujrzałam tam walizki. O mój Boże. Kto się do mnie do cholery wprowadził?! Myślałam, że to jakiś głupi sen. No tak bez mojej zgody?! Otworzyłam jedną walizkę i wyciągnęłam kilka rzeczy. Zauważyłam znajome ubrania...i zaraz, zaraz...Co tu robiła moja bluzka?! Stuknęłam się w czoło przypominając sobie, że pożyczyłam ją dla Angeli. Usłyszałam, że drzwi się otwierają, więc wstałam i wyszłam z sypialni. Angela. Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na wytłumaczenia.
-Stwierdziłam, że potrzebujesz wsparcia i wiem, że masz tylko mnie. Nie jesteś chyba na mnie zła?- Przez chwilę byłam, ale potem o tym zapomniałam i wyściskałam ją z całych sił.
-Tak bardzo Ci dziękuję! Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobiła!- Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Łzy szczęścia, bo posiadam tak wspaniałą przyjaciółkę jak ona.


Zjadłyśmy śniadanie i Angelika zaczęła się rozpakowywać. Robiłam miejsce w łazience na jej kosmetyki. Weszła do łazienki z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Co taka uradowana?- Gdy zobaczyłam jej uśmiech zrobiłam niekontrolowanie to samo co ona.
-Imprezaaa!- Krzyknęła na całe mieszkanie i zaczęła skakać. Zachowywała się, jakby uciekła z psychiatryka...
-Nie zamierzam się na nią udać. -Odpowiedziałam formalnie.
-No Eli.... nie przesadzaj. Rozerwiesz się, poznasz kogoś!- Zabawnie unosiła brwi w górę.
-W sumie to nie jest taki głupi pomysł!- Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że przyda mi się rozrywka. Trochę alkoholu pozwoliłoby mi choć na chwilę zapomnienia.
-Super! To chodź się szykować!-Powiedziała i pociągnęła mnie do sypialni. Stałyśmy przed szafą i wybierałyśmy stroje.
-Weź tą. -Pokazałam jej moją seledynową sukienkę i od razu zaświeciły się jej oczy.
-A Ty tą!- Wskazała palcem na krótką, obcisłą czarną sukienkę.
-No coś Ty! Oszalałaś?!- Nie powiem, że się nie oburzyłam.
-Będziesz w niej wyglądać tak seksownie, że jakbym była homo, to od razu wylądowałabyś w moim łóżku!-Obie wybuchłyśmy śmiechem. Po kilku godzinach przygotowań stałyśmy już zrobione na bóstwo przed lustrem.
-Będziemy wyglądały najlepiej na całej tej imprezie!- Powiedziała z entuzjazmem Angela.
-Nie wątpię. -Zachichotałam. Ta nasza skromność....



Weszłyśmy do domu naszego wspólnego znajomego. Ludzie byli już nieźle pijani, naćpani albo jeszcze coś innego... Większość tańczyła. W tłumie dostrzegłam gospodarza, więc pociągnęłam przyjaciółkę za rękę i podeszłyśmy z nim pogadać. Nie dogadałyśmy się z nim, bo był już okropnie pijany. Podszedł do nas chłopak.
-Witam piękne Panie. Może drinka?- Spojrzałyśmy się na siebie i kiwnęłyśmy głowami. Podał nam dwie szklanki. Drinki wypiłyśmy duszkiem i w tym samym czasie skrzywiłyśmy nasze twarze.
-Jesteście siostrami? -Zapytał wyraźnie rozbawiony. Gdy zobaczył zdziwienie, które malowało się na naszych twarzach zaczął nam tłumaczyć. -Wszystko robicie tak samo w tym samym czasie.- Zaczął się śmiać. Odeszłyśmy od niego.
-Patrz jaki przystojniak!- Powiedziała piskliwym głosem Angela.
-Um... Czy ja wiem...- Mi tam się on nie podobał. Poszłyśmy po kilka drinków. Wypiłyśmy je od razu. Zaczęłam wreszcie czuć, że coś piłam.
-O matko! Eli! On się na Ciebie gapi!-Krzyknęła moja przyjaciółka.
-Kto?- Nie ogarniałam już całej tej sytuacji. Tu ktoś gada, tu pije, tam pali, tańczy i gdzieniegdzie ktoś śpi. To było za wiele.
-Ten chłopak.-Zaczęłam się rozglądać.-Ten co tu idzie! -Chłopak o nieznanym imieniu! Byłam już pijana. Wyglądał tak pociągająco. Czarna skórzana kurtka, biały obcisły podkoszulek, obcisłe ciemne spodnie i jakieś cudowne buty. Nawet nie wiem jakie...
-Cześć.- Powiedział chłopak.
-Hej. -Uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
-To kiedy oddasz mi moje ubrania?- Zapytał takim głosem, że przeszły mnie dreszcze.
-Um...- Zawstydziłam się. -A kiedy oddasz mi moją sukienkę? -Uśmiechnęłam się ukazując zażenowanie.
-Czy wy...-Zaczęła Angela.
-Nie!- Jednocześnie z chłopakiem wykrzyczałam wprost do jej twarzy. Spojrzałam w bok, aby uciec od jego onieśmielającego spojrzenia . Zobaczyłam Toma, który szedł w moją stronę. Nie wiedziałam co robić. Przyciągnęłam do siebie chłopaka i pocałowałam. On w odpowiedzi przyciągnął mnie jeszcze bliżej i chwycił w talii. To było super. Gdy Tom to zauważył od razy spuścił głowę i zaczął iść w innym kierunku. Ale co ja wyprawiam?! Całuję nieznajomego mężczyznę?! Nawet nie wiem ile ma lat! Ani jak ma na imię! Odkleiłam się od niego i uciekłam. Szpilki niosłam w rękach i szłam szybkim tempem do domu. Nie oglądałam się ze siebie. Nic mnie nie obchodziło.

5 czerwca 2013

3.



-Pójdę już w takim razie. –Powiedziałam podchodząc do drzwi.
-Wiesz, jeśli chcesz możesz zostać. –Powiedziała przyjaźnie siostra chłopaka o nieznanym mi imieniu.
-Właśnie. Mała ma racje. –Uśmiechnął się życzliwie. Odwzajemniłam uśmiech.
-Nie jestem mała! Nie słuchaj tego głupka! –Spojrzała na niego „spod byka”. Zachichotałam.
-Ma rację. –Zwrócił się do mnie.- To jest Sel.- Wskazał na swoją siostrę.
-Miło mi Cię…- Przerwał mi dzwonek do drzwi. Nasze twarze wyrażały tylko strach. Drzwi się otworzyły. Uf.. To tylko listonosz.
-Ale się wystraszyłam! –Powiedziała Sel.
-Ja już pójdę. Dziękuję wam za wszystko i że chociaż na chwilę zapomniałam o złych rzeczach. –Przytuliłam się najpierw do dziewczyny a potem do jej brata.
 –Odprowadzę Cię. –Powiedział chłopak i otworzył drzwi przede mną. Znałam go krótko, ale mogłam zauważyć, że był gentelmanem. Stojąc przed domem chciałam jeszcze raz mu podziękować.
-Dziękuję Ci jeszcze raz. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś. –Uśmiechnęłam się i ucałowałam jego policzek. Zaczęłam iść.
-Spotkamy się jeszcze? –Zapytał tak jakby nieśmiale. Odwróciłam się i wzruszyłam ramionami.

Szłam szybkim tempem i modliłam się, żeby najszybciej dojść do mojego małego mieszkania. Miałam tylko jeden cel. Wyrzucenie go z domu. Jak najdalej stąd, jak najdalej ode mnie. Droga dłużyła mi się na złość. Po kilkunastu minutach doszłam pod blok. Moje serce biło niemiłosiernie szybko. Wpisałam kod i drzwi się otworzyły. Potłuczone talerze, szklanki i ramki walały się po podłodze. Ujrzałam śpiącego Toma na sofie w salonie. Spał w ubraniach. Biały podkoszulek i czarne spodnie. Cały czas seksowny… Spojrzałam na stolik i zobaczyłam kilka pustych butelek po piwach i jedną po whisky. Jeśli wypił to sam, to dziwię się, że jeszcze żyje. Wykorzystałam, że śpi jak suseł i poszłam do naszej sypialni. Spakowałam wszystkie jego rzeczy w walizkę i wystawiłam przed drzwi naszego mieszkania. To znaczy mojego mieszkania, ponieważ to moi rodzice je kupili. Na wierzch walizek, w pudełku położyłam pierścionek. Tak, zaręczynowy. Teraz żałuję, że się zgodziłam, ale wcześniej byłam wniebowzięta! Byłam głupia…. Podeszłam do Toma, mojego byłego narzeczonego… jak to dziwnie brzmi. Mniejsza o to. Szturchnęłam go, aby się obudził. Nic. Powtórzyłam czynność, tylko trochę brutalniej. Dalej nic. Postanowiłam, że go spoliczkuję. To był dobry pomysł.
-Co do…. –Na początku był wściekły za tak brutalną pobudkę, ale gdy zobaczył moją osobę złagodniał. Wstał i stanął naprzeciw mnie.– Elisabeth? Wróciłaś?- Uśmiechnął się.
-Tak, ale Ty będziesz musiał się pożegnać z tym mieszkaniem. –Udawałam obojętną.
-No ale przecież za miesiąc mamy ślub… Eli, nie możesz…-Przerwałam mu.
-Właśnie, że mogę. Może Ty będziesz miał ślub z tą zdzirą, ale nie ze mną! Rozumiesz?- Byłam tak wściekła. Widok Toma, z moją przyjaciółką powrócił. Znowu….



-Tak bardzo Cię przepraszam. Nie wiem co mam Ci powiedzieć… -Próbował rozładować napięcie i zbliżył się do mnie. Objął mnie w talii i próbował pocałować. Odepchnęłam go najmocniej jak mogłam.
-Masz tupet, Tom. –Spuścił głowę. –Mam dla Cie niespodziankę. Otwórz drzwi do MOJEGO mieszkania. –Posłusznie zrobił to, co mu kazałam.
-Ale… Elisabeth. Nie możesz!- Nie miałam zamiaru go słuchać. Wypchnęłam go poza próg i zatrzasnęłam drzwi. Czułam ulgę i pustkę. Po kilku minutach wyjrzałam. Nie było go. Zadzwoniłam do Angeli, mojej najlepszej przyjaciółki. Od zawsze trzymałyśmy się we trzy. Ja, Angela i Pam.Wybrałam numer i po kilku sygnałach Angela odebrała. 
-Halo? 
-Hej, Angela. -Starałam się, alby mój głos był choć odrobinę radosny.
-Coś się stało?- Nie zdążyłam odpowiedzieć. -Zaraz będę. -Rozłączyła się. Po kilku minutach weszła do mieszkania. 



-Co tu się stało?- Zapytała z przerażeniem. Chodziło jej jak się domyśliłam o butelki i wszędzie szkła. 
-Tom mnie zdradził. -Zapadłam w głęboki płacz. Angela od razu podbiegła do mnie i mnie przytuliła. -Z Pam.- Dodałam szlochając. Jej oczy zrobiły się tak wielkie, a twarz cała czerwona. 
-Zaraz będę. -Oznajmiła i wybiegła trzaskając drzwiami.  Bałam się, żeby nie zrobiła czegoś głupiego... 

____________________________________________________________
chcę podziękować za wszystkie miłe komentarze <3 jesteście cudowni xx







2.

-Dlaczego mi nie powiesz?- Zapytał tonem, który mnie uspokajał.
-Nie jestem gotowa... Nie chcę o tym teraz mówić.- Nie mogłam wybić tego okropnego widoku z mojej głowy. Co chwilę w moich oczach pojawiały się łzy.
-Chcesz skorzystać z łazienki?- Zapytał. Boże....co ja robiłam u obcej mi osoby w domu? Szczerze mówiąc chciałam położyć się spać koło osoby, którą jednocześnie kochałam i tak bardzo nienawidziłam. Zostaje mi jedynie spędzenie nocy w nieznanym domu. Do tego z nieznanym chłopakiem. Nie obchodziło mnie nawet jego imię. Kiwnęłam głową odpowiadając na zadane przed chwileczką pytanie. Zaprowadził mnie do łazienki. -Poczekaj tu. Zaraz przyniosę Ci ręcznik i ubranie. -Zapomniałam, że zostawiłam je w salonie. Czekałam jakieś dwie, trzy minuty. Pojawił się z trzeba ręcznikami, dresami i koszulką na krótki rękaw. Chyba powinnam mu podziękować, ale nie miałam siły się odzywać. Siły ani ochoty. Lekko kiwnęłam głową w geście podzięki.- Spoko. -Uśmiechnął się lekko i wyszedł z łazienki. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i zaczęłam zastanawiać się co wybrać. Wanna czy prysznic. Postawiłam na wannę. Zalałam prawie całą objętość wanny wodą, po czym ostrożnie weszłam do niej. Najpierw zmyłam z siebie resztki makijażu, których łzy nie zdążyły zmyć. Wszystko kojarzyło mi się z nim. Nasze romantyczne wieczory, kolacje, święta. Nigdy nie zapomnę jak pierwszy raz wyznał mi miłość. Miałam być z nim szczęśliwa do końca moich dni. No albo jego dni. Nie pomyślałabym nigdy wcześniej, że jestem taka głupia i naiwna. Gdy już się umyłam, wyszłam z wanny. Spojrzałam w lustro. Ten widok mnie przeraził. Miałam lekko opuchnięte oczy i kilka zadrapań na twarzy. Nie obyło się bez kilku wypadków podczas mojej ucieczki. Założyłam fioletową koszulkę. Była ładna. Szare dresy były na mnie o wiele za luźne, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Wyszłam i chłopak już na mnie czekał. Zaśmiał się gdy mnie zobaczył. Spuściłam głowę, żeby nie dostrzegł moich czerwonych polików. -Chcesz już spać?- Kiwnęłam zaprzeczając. -A jeść?- Nie poddawał się i na siłę chciał mnie uszczęśliwić.
-Nie. Jeśli możesz, to daj mi szklankę wody.- Powiedziałam. Po kilku godzinach się odezwałam. Szok, to jedyne to wyrażała jego twarz.
-Czy Ty się odezwałaś?!- Chciał mnie rozbawić. No, udało mu się i lekko się uśmiechnęłam. Gdy to dostrzegł od razu wstał i wyszedł. Wrócił z butelką wody i szklanką.
-Dzięki. -Powiedziałam. Wspomnienia znowu wróciły. Tak bardzo chciałam już zasnąć.- Gdzie mogę spać?- Zapytałam się chłopaka.
-Tu. -Wskazał miejsce i domyśliłam się, że to jego łóżko. Nie sprzeciwiałam się.
-Ok. Dziękuję Ci bardzo, że się mną opiekujesz. -Przytuliłam go delikatnie.
-Żaden problem.- Uśmiechnął się szczerze i ukazał rząd białych, równych ząbków. Na ten widok sama się uśmiechnęłam. Usiadłam na łóżku a chłopak pożegnał się ze mną i wyszedł. Ułożyłam się wygodnie i od razu zasnęłam....

Rano obudziły mnie krzyki. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że cała trójka biegała w te i wewte krzycząc głośno.
-Greg! Schowaj odkurzacz!- Krzyczała siostra chłopaka, który się mną wczoraj zaopiekował. Wiedziałam przynajmniej, że któryś z chłopców ma na imię Greg.
-Coś się stało?- Krzyknęłam głośno, żeby mnie usłyszeli.
-O matko! Zupełnie o niej zapomniałem.-Powiedział wysoki chłopak z ciemnymi włosami. -Rodzice wracają!-Krzyknął ze strachem w oczach. O nie... pomyślą sobie, że jestem jego dziewczyną... I co teraz?!

3 czerwca 2013

1.

Biegłam ile sił w nogach. W głębi duszy miałam nadzieję, że za mną pobiegnie. Tak bardzo chciałam myśleć, że mu zależy na mnie a to co przed chwilą ujrzałam, to tylko moja wyobraźnia. Odwróciłam i nie widziałam go... nie widziałam nikogo. Deszcz spływał po moich nagich ramionach, bo bluzę zgubiłam gdzieś po drodze. Czułam, że "wodoodporne" kosmetyki spływają ze mnie. Nigdy w życiu nie czułam się tak upokorzona, zraniona... i to przez osobę, którą tak bardzo kocham. Tak, nadal go kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale nie wyobrażam też sobie życia z nim. Za bardzo mnie skrzywdził. Tak bardzo chcę wymazać widok sprzed kilku minut z mojej pamięci. Dlaczego nigdy nie mogę posłuchać innych? Okazuję się, że nie miałam racji... jak zwykle. Mam takiego cholernego pecha w życiu. Nie miałam już siły. Ulica, która w nieskończoność ciągnęła się przede mną była pusta. Co kilkanaście metrów pojawiała się lampa. Czułam się sama na tym świecie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wiedziałam nawet gdzie jestem. Straciłam orientacje. Wszystko było bez sensu. Było mi coraz zimniej. Postanowiłam, że poproszę o pomoc. Sama nie dam rady. W każdym domu było zgaszone światło. Pewnie śpią albo uprawiają seks. Jednak w jednym domu było zapalone światło. Pewnie wolą seks przy świetle. Postanowiłam zaryzykować im i przerwać ich zajęcie. W sumie to nawet nie wiem co robili. Dlaczego wszystko zakłam z góry?! Podeszłam pod drzwi. Zapukałam po cichu. Po kilku sekundach usłyszałam kroki dobiegające zza drzwi. Jestem głupia. Nie pomyślałam, że to jakiś zboczeniec, albo coś w tym stylu. Gdy drzwi się otworzyły zauważyłam chłopca. Może około piętnastu lat. Stał jak wryty. Pewnie się mnie przestraszył. Mam przeczucie, że moja twarz jest cała czarna od tuszu i kredki. Czerwona szminka pewnie spłynęła z ust na szyję.
-W czym mogę Ci pomóc?- Zapytał niepewnie.
-Czy jest ktoś dorosły w Twoim domu?- Przecież nie mogę wejść do małolata. Jeszcze pomyślą, że coś chciałam mu zrobić...
-Tak. Wejdziesz, czy poczekasz.- Widać było po nim, że nie spodziewał się gościa po drugiej w nocy.
-Poczekam.- Trochę się uspokoiłam, ale ten okropny widok był nadal przed moimi oczyma.
-Kim jesteś?- Zapytał niemiło wyższy chłopak. Miał czarne włosy, lekko postawione do góry i ciemne oczy. Spojrzałam w nie błagalnie i odsunęłam się o krok do tyłu. Jego oczy były wpatrzone w moją postać. Skanowały mnie od góry do dołu. Skoro na wstępie był niemiły to nie miałam zamiaru brać go na litość.
-Przepraszam. -Spuściłam głowę i odwróciłam się. Zaczęłam iść. Znowu moje ciało zaczęło moknąć. Deszcz nie ustępował nawet na chwilę. Coraz większe krople uderzały coraz mocniej. Bolało.
-Czekaj. Gdzie Ty idziesz?- Ktoś zapytał stojąc tuż za mną.
-Nie mam gdzie iść, więc pójdę przed siebie.- Odpowiedziałam obojętnie.
-Jak to nie masz gdzie iść?
-Normalnie. Nie chcę wam przeszkadzać. Poradzę sobie.
-O co Ci chodzi? Najpierw do nas przychodzisz i prosisz o pomoc, a teraz ją odrzucasz!- Oskarżył mnie. Miał rację...
-Przepraszam.- Powiedziałam cicho. Szedł w stronę drzwi i na chwilę się się zatrzymał.
-Idziesz? -Zapytał.
-A mogę?- Nie byłam pewna czy powinnam.
-Tak, możesz. Nie zostawię Cię przecież tutaj.- Uśmiechnął się.
-Dziękuję. -Przepuścił mnie w drzwiach. Gdy tylko weszłam ujrzałam rozpalony ogień w kominku. O tak, tego potrzebowałam najbardziej. Byłam zmarznięta.
-Czuj się jak u siebie, a ja za chwilę wrócę.- Powiedział z uśmiechem. Nie odpowiedziałam mu. Po kilku minutach wrócił. Trzymał koc i złożone w kostkę ubrania. -Kakao czy herbata? -O tak! Kakao! Kolejna rzecz, której potrzebowałam. Uśmiechnęłam się do niego, ale nie zdążyłam mu odpowiedzieć. -Rozumiem, że kakao.- Powiedział żartobliwie. Przytaknęłam mu kiwając głową. Usłyszałam jak ktoś zbiega ze schodów. Odruchowo odwróciłam głowę, mimo że mnie to nie obchodziło. Ujrzałam piękną dziewczynę o tak samo ciemnych włosach jak... nawet nie znam jego imienia... jak chłopak, który poszedł robić mi kakao. Usiadła naprzeciw mnie i przyglądała mi się.
-Przyda Ci się płyn do demakijażu.- Stwierdziła żartując.
-Nie wątpię. -Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Potem znowu zapadła cisza. Do salonu przyszedł chłopak z kakaem.
-Poznałaś już moją siostrę? -Kiwnęłam nieśmiało. -Chłopak, który otworzył Ci drzwi to jej chłopak. Rodzice wyjechali, a ja  pozwoliłem mu zostać na noc.- Po co mi się tłumaczył?! Nie obchodziło mnie to. Myślami znowu powróciłam do sytuacji sprzed około godziny. Moje oczy wypełniła słona ciecz.
-Powiesz mi co się stało?- Zapytał łagodnym głosem. Nie odpowiedziałam.


________________________________________________________________________________
bardzo proszę o komentarze! xx