Nie obyło się bez kilku upadków. Tak cholernie kręciło mi się w głowie. Nie wypiłam aż tak dużo, przecież. Co chwilę odwracałam się za siebie i spostrzegałam przybliżającą się postać. Że też musiałam się dzisiaj tak napić... Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Miałam przeczucie, że to chłopak o nieznanym imieniu, ale wolałam nie ryzykować, więc postanowiłam wykorzystać buty w mojej dłoni w celu samoobrony. Odwróciłam się i z ogromnym zamachem wymierzyłam cios w twarz osoby szpilkami. O, nie. To chłopak o nieznanym mi imieniu. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Wyszedł za mną, bo się martwił i zamiast usłyszeć krótkiego "Jest w OK" , to dostał....w twarz....z buta. Zapadłabym się najchętniej pod ziemię.
Chłopak siedział na chodniku i przyciskał dłoń do miejsca na poliku. Widziałam, że leciała mu krew znad lewej brwi.
-O matko. Tak Cię przepraszam. Nie miałam pojęcia, że to Ty. -Uklęknęłam przed nim i wyciągnęłam z torebki chusteczki. Wytarłam krew znad jego brwi. Chwyciłam jego dłoń i próbowałam zobaczyć czy ma jakiegoś siniaka pod miejscem, które tak uporczywie uciskał. Wzdrygnął się na mój dotyk. Zacisnął mocno oczy i przygryzł dolną wargę gdy powoli poluźniał ucisk.
-Jezu! -Krzyknęłam, gdy zobaczyłam głęboką ranę z której lały się strumienie kwi! I co ja mam zrobić?!
-Aż tak źle?- Zapytał chłopak.
-Idziemy do szpitala!- Spojrzał się na mnie, jakbym miała zieloną skórę i nie mieszkała na tej planecie.
-Oszalałaś prawda?
-Nie. To jest głęboka rana. Może wdać się zakażenie, a poza tym, to but! Chodziłam w nim po ziemi! Tam gdzie sikają psy, koty... może komuś leciała krew i był zakażony HIV-em i teraz Ty możesz się zarazić. I to przeze mnie! Szczepiłeś się przeciwko tężcowi?! -Wstał i podszedł do mnie. Objął mnie ramieniem w talii i zaczął iść. Szłam tuż obok niego.
-Szpital jest w tamtą stronę.-Powiedziałam, gdy poszedł w stronę przeciwną.
-Gdzie mieszkasz?-Spojrzał na mnie. W jego oczach było wymalowane ciepło. Czułam, że zaczynam się zatapiać w jego tęczówkach, więc odwróciłam szybko wzrok. Przypomniałam sobie, że zadał mi pytanie.
-Po co pytasz?-Odpowiedziałam zapytaniem.
-Idziemy do Ciebie. Przecież musisz coś z tym zrobić.
-Masz szczęście. Właśnie przemawia do Ciebie przyszły magister medycyny.-Wypięłam dumnie pierś do przodu. Trochę się zdziwił.
-Na którym jesteś roku?- Zapytał. Zobaczyłam, że jego chusteczka przesiąka krwią, więc podałam mu drugą.
-Ostatnim.-Spojrzał na mnie z okropnym dziwieniem na twarzy i w oczach.
-To ile Ty masz lat?!-Powiedział dość głośno.
-A na ile wyglądam?- Uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, że to, czego dowie się za chwilę zdziwi go jeszcze bardziej.
-Um.... na 20.-Powiedział i podrapał się po karku okazując zakłopotanie.
-I tyle mam. -Odpowiedziałam rozbawiona.
-Ale jak to?-Z jego cudownych ciemnych oczu odczytałam, że czuł się jak totalny idiota.
-Przeszłam o kilka klas do przodu.-Odpowiedziałam obojętnie.
-Kilka?
-Chcesz wiedzieć?-Pokiwał głową. -Uznasz mnie za jakiegoś Ensteina czy coś...
-No powiedz, bo sam się dowiem!-Zażartował.
-Ciekawe jak...
-Policzę. -Zapomniałam o tym.
-Dobra. Nie wątpię, że dasz sobie radę. Dajesz.- Nie odzywał się przez kilka sekund.
-Pewnie byłaś w liceum, więc 5.
-Brawo. Szybki jesteś w liczeniu! -Powiedziałam z podziwem.
-Jeszcze nie wiesz z kim TY rozmawiasz...-Zobaczyłam na jego ustach cwaniacki uśmieszek.
Cwaniacki uśmieszek ja chcem te rozdziały miliard razy dłuższe !!
OdpowiedzUsuńFajnie fajnie <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze ^^
OdpowiedzUsuń